W rozmowie z portalem "Party", Grzegorz i Anna Bardowscy zdradzili, czy śledzą losy uczestników programu "Rolnik szuka żony", w którym sami wzięli udział, jak wpłynęła na nich popularność.
Anna i Grzegorz Bardowscy o programie "Rolnik szuka żony"
Anna Bardowska przyznała, że chętnie zasiadają przed ekranami telewizorów, żeby śledzić losy kolejnych uczestników programu "Rolnik szuka żony". Przyznała również, że zawsze liczą na to, że komuś uda się znaleźć miłość, tak, jak miało to miejsce w ich przypadku. W ostatniej edycji trzymali kciuki za Martę i Pawła.
Żona Grzegorza Bardowskiego przyznała, że zupełnie inaczej ogląda się program, kiedy samemu brało się w nim udział. Anna przyznała, że znacznie ostrożniej podchodzą do oceniania zachowań uczestników i współczują im, kiedy widzowie odbierają ich "zero-jedynkowo".
Grzesiek Bardowski podkreślił, że pewnie gdyby nie doświadczyli programu na własnej skórze, być może też podejmowaliby pochopne oceny uczestników. Dodał, że nie powinno się oceniać osoby po obejrzeniu kilku minut wybranych z całego dnia.
Jak udział w programie zmienił życie Grzegorza i Anny Bardowskich
Udział w programie dla Ani i Grzegorza Bardowskich skutkował nie tylko znalezieniem miłości i założeniem rodziny, ale także dużą rozpoznawalnością. Anna Bardowska przyznała, że udział w programie i popularność, która przyszła po nim, dodała jej odwagi. Stała się również odporna na krytykę ze strony innych, którzy mówią jej, jak ma się malować, ubierać, czy jak wychowywać dzieci.
Jak się okazuje, popularność Anny i Grzegorza Bardowskich, sprawiła, że dostali propozycję współpracy od telewizji. Oboje uznali jednak, że to nie dla nich. Wspólnie wzięli udział w "Teście Wiedzy TVP" i właśnie wtedy doszło do nich, że udział w "Rolnik szuka żony" zupełnie im wystarczył i wolą życie na wsi od światła telewizyjnych kamer.
Cały wywiad z Anną i Grzegorze Bardowskim możecie przeczytać tutaj.
Myślicie, że kiedyś Ania i Grzegorz Bardowscy zmienią zdanie, co do występów w telewizji?
To też może cię zainteresować: Uczestnik „Sanatorium miłości” zaszedł za skórę telewidzom. Nie pozostawili na nim suchej nitki. Co takiego zrobił
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Lokalni mieszkańcy nazwali go „Aniołem Stróżem” po tym, jak nie wahał się zaryzykować życia dla bezpańskich psów i kotów. Mężczyzna ma wielkie serce
O tym się mówi: Nasi skoczkowie są po prostu najlepsi! W Innsbrucku udowodnili swoje niesamowite możliwości. Kibice nie kryją dumy