Jak podaje "Pomponik", Iwona po zakończeniu nagrań wróciła do domu sama mimo, że z Gerardem była już w nieoficjalnym związku. Nie była pewna swoich uczuć, lecz jeden telefon zmienił wszystko.
Miłość nie zagląda w metrykę
Są ze sobą szczęśliwi, choć obecna sytuacja epidemiczna w kraju pokrzyżowała ich romantyczne plany zaręczynowe. Zaproszenie na kawę i kilka chwil rozmowy z Gerardem Makoszem, pomogły Iwonie dostrzec w seniorze niezwykle troskliwego i opiekuńczego mężczyznę.
Z "Sanatorium miłości" wyjechaliśmy osobno. Nie byłam w stanie podjąć decyzji, czy chcę dzielić życie z Gerardem. Dopiero kiedy po programie zaprosił mnie na kawę, w czasie długiej rozmowy przekonałam się, że jest człowiekiem troskliwym i opiekuńczym, co ma dla mnie fundamentalne znaczenie.
Iwona Mazurkiewicz z ogromną przyjemnością spędza czas z Gerardem tym bardziej, że jeszcze nie mieli okazji uczcić swojego związku zaręczynami. Zapytana o to, gdzie mieszkają, odpowiedziała:
U Gerarda. Jesteśmy po porannym pływaniu w basenie. Celebrujemy ten moment bez względu na pogodę. Potem śniadanie na tarasie, pijemy kawę, rozmawiamy.
Ich wspólnie spędzane chwile wspomina z sentymentem przyznając jednocześnie, że ciężko jest jej podjąć ostateczną decyzję o legalizacji ich związku.
Zerwał nenufary ze swego oczka wodnego, ale na kolana jeszcze nie padł. Jest nieprzewidywalny. Kiedy pracuję w ogrodzie, nagle wyłania się z różą w ręce i z buziakiem. Kiedy nie możemy usnąć, na chwilę znika i wraca z szampanem i z kieliszkami. Rozmawiamy przez kolejne godziny, przytulając się. Gerard bardzo chce, byśmy się pobrali, a ja wciąż się bronię przed tą decyzją.
Co sądzisz o wątpliwościach Iwony? Uzasadnione?
O tym się mówi: Bardzo niebezpieczny pajęczak wrócił do Polski po 70 latach. Jest groźniejszy od kleszczy, które znamy