W mojej głowie rozmaite myśli krążyły chaotycznie: zaliczenie sesji, brak przyzwoitego stroju na studencką dyskotekę, problemy z facetem i tym podobne. Nieoczekiwany apel mojej babci w zielonym szaliku, która minęła w pobliżu, wyprowadził mnie z zamyślenia.

Chwyciła mnie mocno za rękę i poprosiła, żebym dała jej monetę. Ostro ją odtrąciłam. Co więcej, w ogóle nie miałam pieniędzy i bałam się spóźnić na zajęcia.

Stara kobieta, sprytnie mrużąca oczy, powiedziała twierdząco, że mam monetę. To tylko sprawiło, że się uśmiechnęłam. W końcu lepiej wiem, czy mam pieniądze, czy nie.

Babcia poprosiła mnie, żebym zajrzała do kieszeni mojego plecaka. Gorliwie zaczęłam kopać w kieszeni, przeglądając wszystkie śmieci, które tam miałem. I naprawdę znalazłam monetę dwu-rublową. Kiedy próbowałam ją podarować starszej kobiecie, nagle wypadła mi z rąk i potoczyła się chodnikiem w stronę klombu.

Starsza kobieta poprosiła mnie o podniesienie monety, ponieważ nie może tego dłużej robić.

Moje nerwy się kończyły. Nie chciałem się spóźnić. Nie mogąc powstrzymać mojego niezadowolenia, udałam się do klombu, aby zebrać pieniądze. W tej samej chwili odrzuciła mnie fala eksplozji, która zabrzmiała. Tam, gdzie stała moja babcia, spadła ogromna armatura. Ze strachu zakryłam twarz dłońmi. Bałam się myśli o tym, co może się stać ze starą kobietą.

Po kilku minutach ludzie zaczęli się zbierać. Powiedzieli mi coś, ale nic nie słyszałam. Po tym, jak mężczyzna delikatnie uderzył mnie w głowę przy uchu, pogłoska powróciła nieco. Natychmiast zacząłam pytać o moją babcię. W końcu armatura spadła dokładnie na miejsce, w którym stała. Ludzie nie rozumieli, o kim mówię. Nie widzieli żadnej starej kobiety. I powiedzieli mi, co się naprawdę wydarzyło.

Jak się okazało, w pobliskim domu doszło do silnej eksplozji. Cały teren był usiany kamieniami, pojawiły się jedna po drugiej karetki pogotowia. Zaczęli wyciągać ludzi, którzy zginęli pod gruzami. Gdyby stara kobieta mnie nie zatrzymała, również umarłbym tego dnia.

Nadal kończyłam studia. Nauczyciele, po wysłuchaniu mojej historii, powiedzieli, że urodziłam się w "koszuli".

Wieczorem tego samego dnia opowiedziałam rodzicom o moim incydencie. Mama mnie słuchała i nie przeszkadzała. A kiedy skończyłam opowiadać, mama poprosiła mnie o szczegółowe opisanie szalika starej kobiety. Co zaskakujące, zapamiętałam każdy drobiazg. Chustka była zielona z namalowanymi kwiatami. Ale na czubku głowy była brązowa plama. Mama tylko westchnęła.

Mama powiedziała mi o swojej babci. Miała dokładnie ten sam szalik, prezent od dziadka. Kiedy mama była dzieckiem, przypadkowo wylała na niego jod. Babcia nie skarciła jej, ale po prostu powiedziała, że ​​teraz jej szalika nigdy nie należy mylić z innymi. Kiedy nadszedł czas, została w nim pochowana.

Byłam zszokowana. Następnego ranka poszłam do kościoła i zapaliłam świeczkę z wdzięcznością mojej babci za uratowanie mi życia. Po tym incydencie moja prababka już do mnie nie przyszła. Nawiasem mówiąc, plotka nigdy nie została całkowicie przywrócona. Ale pozostałam przy życiu.

Od tego dnia minęło dużo czasu. Dostałam pracę jako pracownik socjalny i pomagam osobom starszym.

Przypomnij sobie o… MARYLA RODOWICZ MA NOWY SAMOCHÓD. POTRZEBOWAŁA GO PO TYM, JAK POPRZEDNIE ZABRAŁ JEJ MĄŻ

Jak informował portal Życie: MINISTERSTWO ZDROWIA OPUBLIKOWAŁO NAJNOWSZY RAPORT DOTYCZĄCY KORONAWIRUSA W POLSCE. W NIEKTÓRYCH REJONACH SYTUACJA WYMYKA SIĘ SPOD KONTROLI