Jak podaje portal "Pomponik", z okazji rozpoczynającego się roku szkolnego Kinga Rusin postanowiła napisać kilka słów. Nie zabrakło mocnych słów pod adresem ministerstwa edukacji kierowanego przez ministra Przemysława Czarnka. Co napisała dziennikarka?
Kinga Rusin komentuje bieżące wydarzenia
W ostatnim czasie Kinga Rusin ma okazję dużo podróżować i spojrzeć na bieżące wydarzenia w naszym kraju z nieco dalszej perspektywy. Dziennikarka odwiedziła między innymi Grecję i Francję, a teraz odkrywa Afrykę. Relacje ze swoich wojaży zamieszcza w mediach społecznościowych.
W jednym z ostatnich postów zamieszczonych na Instagramie Kinga Rusin odniosła się do rozpoczynającego się 1 września roku szkolnego, zwracając się bezpośrednio do uczniów. "Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie" - zaczęła swój wpis dziennikarka.
W dalszej części wpisu stwierdziła, że szkoła po zmianach wprowadzanych przez obecną władzę będzie uczyła "nietolerancji, homofobii, ksenofobii, zaściankowości", a także "kompleksów" połączonych z "manią wielkości".
Kinga Rusin nie ukrywała, że nie podoba jej się kierunek, w jakim zmierza polska edukacja pod rządami obecnej władzy. Szczególnie mocne słowa padły pod adresem szefa MEN-u Przemysława Czarnka. Określiła go "pisowskim urzędasem z najbardziej idealnym przedziałkiem", narzucającym dzieci i młodzieży swoje ograniczone i chore poglądy.
Na szczęście dziennikarka widzi światełko w tunelu, bo młodzi ludzie mogą czerpać wiedzę nie tylko z podręczników zaaprobowanych przez ministerstwo, ale także z innych źródeł. Dodała, że jest pełna wiary w młodych ludzi i w to, że nie dadzą się indoktrynować.
Podzielacie opinię Kingi Rusin?
To też może cię zainteresować: Dominika Gwint pokazała, jak być piękną. Jej metamorfoza nie pozostawia wątpliwości. O co chodzi
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: W jednym z polskich miast ogłoszono wielkie zagrożenie. Ten alarm nie może być zignorowany. O co chodzi
O tym się mówi: Poruszające sceny w jednym z polskich przedszkoli. Rodzice nie kryją oburzenia. Co się stało