Portal "Lelum" postanowił przypomnieć czytelnikom, jaką traumę przeżył aktor Robert Gonera, serialowego Jacka Mileckiego w serialu "M jak miłość".

Robert Gonera był cenionym aktorem, gdy nagle wszystko się zmieniło

W serialu "M jak miłość", przez sześć lat wcielał się w postać Jacka Mileckiego. Współpracownicy lubili z nim pracować, był cenionym aktorem. Obecnie nadal jest aktywny zawodowo jako aktor i rezyser. Nie zawsze jednak cieszył się zaufaniem i dobrym imieniem...

Nie przypuszczał, że gdy pewnego razu zaśnie w samochodzie, zmęczony pracą na planie, jego życie przewróci się do góry nogami. Wyładowany telefon komórkowy dolał jedynie oliwy do ognia...

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Andrzej (@andrzejpopiel)

Rolą biskupa w serialu "Korona królów", Robert Gonera zachwycił widzów i fanów produkcji. Prężnie działa, jednak czy zawsze był doceniany? W wywiadzie wyjaśnił kilka lat temu, dlaczego nagle zniknął z planu i z ekranu telewizorów.

Zasnąłem w samochodzie ze zmęczenia w oczekiwaniu na zdjęcia, wyładował mi się telefon komórkowy. Obudzili mnie policjanci, którzy bez podania przyczyny nie chcieli mnie puścić ani skontaktować z produkcją. Od policjanta otrzymałem „ofertę”. Albo zamkną mnie na 48 godzin pod niejasnym zarzutem, albo zabierze mnie karetka pogotowia. Wybrałem karetkę.

Niedługo potem, aktorowi zawaliło się dotychczasowe życie. Stracił żonę i dach nad głową, przez jakiś czas mieszkał w samochodzie, więc można stwierdzić, że stał się bezdomny. Dzisiaj wciąż pracuje, choć łatka ćpuna i alkoholika przyczepiona mu do pleców wciąż uwiera i gniecie...

O tym się mówi: Skandaliczne zachowanie nastolatków na cmentarzu. Trzech nieletnich zatrzymała policja

Zerknij: Choruje na nią Lech Wałęsa. Jej symptomy można rozpoznać obserwując paznokcie. To podstępna choroba