Pierwsza polska edycja programu ,,Love Island. Wyspa miłości” spotkała się z dużym zainteresowanie ze strony widzów, którzy jak dotąd nie wiedzieli, jak wyglądała codzienność uczestników. Z biegiem czasu bohaterowie programu uchylają jednak rąbka tajemnicy.

Przed rozpoczęciem emisji programu, wszyscy uczestnicy podpisali z produkcją umowy, wedle których nie mogli przekazywać do wiadomości publicznej informacji na temat tego, co działo się w trakcie kręcenia show. Jak się okazuje, coraz większa liczba uczestników najwyraźniej o tym zapomniała. Jedna z najbarwniejszych uczestniczek, Monika Kozakiewicz po opuszczeniu willi postanowiła podzielić się z fanami tajemnicami, których z pewnością nie powinna przekazywać postronnym osobom.

Emisja programu nakazywała sądzić, że uczestnicy są nagrywaniu przez 24 godziny w ciągu doby. Kozakiewicz na Instagramie przyznała, że w istocie tak nie było. – Mieliśmy day-offy w ciągu tygodnia. Wtedy dziewczyny miały zapewniony manicure, pedicure. Jeśli była taka potrzeba to włosy i rzęsy też – powiedziała.

Uczestnicy w willi nie musieli robić praktycznie nic. – Raz na tydzień pranie było zabierane do pralni – zdradziła. Ponadto uczestniczka oznajmiła, potwierdzając przy tym spekulacje fanów, że znała wcześniej prowadzącą program, Karolinę Gilon i zwyciężczynię pierwszej edycji, Sylwię Madeńską.

Inną z uczestniczek, która nie potrafiły utrzymać języka za zębami była 20-letnia Adrianna Śledź. Już po zakończeniu nagrywania programu przyznała, że mieszkańcy willi musieli przygotowywać sobie jedynie śniadanie. Kolejne posiłki zapewniane były przez produkcję, czego telewizja nie pokazywała.

Sprawdź: GROŹNY UPADEK LADY GAGI PODCZAS KONCERTU W LAS VEGAS [WIDEO]

Przeczytaj również o: LARA GESSLER POKAZAŁA NOWEGO PARTNERA! CO MYŚLICIE?

Źródło: „Fakt.pl”