Program przyrodniczy "Z kamerą wśród zwierząt" zapisał się w historii telewizji i zyskał miano kultowego. Choć trudno w to uwierzyć, to do tej pory nic podobnego nie przebiło tej produkcji pod względem liczby widzów.

Zdjęcia do tego show kręcone były we wrocławskim zoo. To, co jednak najbardziej zapadło w pamięć to charakterystyczna piosenka rozpoczynająca i kończąca program, a konkretnie utwór "The Pelican Dance" autorstwa The Baronet.

Przez wiele lat sympatyczne małżeństwo zoologów, państwo Gucwińscy dzielili się swoją pasją do natury. Pokazywali ją od tej nieznanej przez nikogo strony. Nic więc dziwnego, że show do dziś uważane jest za najlepszą program i przyrodzie.

Program "Z kamerą wśród zwierząt" pozwolił im ratować zwierzęta

Hanna i Antoni Gucwińscy bardzo rzadko odpowiadają o tym, co udało im się przez wiele lat działalności zrobić. Nie ukrywają jednak, że dzięki programowi "Z kamerą wśród zwierząt" często ratowali zwierzęta.

Nigdy nie zapomnę przeznaczonej do uśpienia słonicy z pewnego cyrku. Była częściowo sparaliżowana, więc nikt nie chciał jej przyjąć
– przypomniała Hanna Gucwińska.

W końcu trafiła do nas. Żyła jeszcze przez 10 lat i okazywała nam wdzięczność, popisując się różnymi cyrkowymi sztuczkami. Kiedy pokazaliśmy ją w programie i przedstawiliśmy jej losy, dostaliśmy mnóstwo listów z podziękowaniami od naszych wiernych widzów
- opowiada.

Małżeństwo wspomina także śmieszne filmiki z udziałem zwierząt. Najbardziej zapadło im w pamięć nagranie z orangutanem.

Kiedyś dostaliśmy ładnie wydaną książkę, zawierającą materiały z VII Zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Kamera poszła w ruch, a nasz orangutan wyjął książkę z regału i zaczął jak szalony drzeć kartki. Małżonka próbowała wyrwać mu album, ale złośliwa małpa za nic nie chciała jej oddać. Myślałem, że padnę na zawał
– wspomina Antoni Gucwińscy.

Co było największym wyzwaniem przy produkcji programu?

Gucwińscy zgodnie przyznają, że najtrudniejszym zadaniem było wymyślanie tematów do programu.

Często chodziliśmy razem po zoo i zastanawialiśmy się, które ze zwierząt chcemy pokazać i dlaczego. Raz wpadliśmy na pomysł, aby opowiedzieć o ptakach. Nie przewidzieliśmy tylko tego, że gdy ekipa będzie wieczorem realizowała zdjęcia, to one wszystkie będą już spać
– zdradzili małżonkowie.

Powiedzieli także, że w ciągu 30 lat programu, tylko raz nie wymemitowano odcinka.

To były lata osiemdziesiąte, pokazywaliśmy bociany i powiedzieliśmy, że mimo iż mają czerwone nogi i czerwone dzioby, to mogą latać tam, gdzie chcą. I to nie spodobało się cenzurze
– wyjaśnili Gucwińscy.

Może zainteresuje Cię to: LEW RZUCIŁ SIĘ W POŚCIG ZA MAŁĄ SAMOTNĄ ANTYLOPĄ. KIEDY UDAŁO MU SIĘ JĄ ZŁAPAĆ, ZDARZYŁ SIĘ CUD

Zobacz także: MĘŻCZYZNA POSTANOWIŁ POCZĘSTOWAĆ MAŁEGO KOALĘ LIŚCIEM. TO, CO ZROBIŁO ZWIERZE JEST ZASKAKUJĄCE

Portal "Życie" poleca: TO NAGRANIE ROBI FURORĘ. WZRUSZONY CHŁOPIEC ZORGANIZOWAŁ POŻEGNANIE SWOJEJ UKOCHANEJ RYBCE