Choć wesele z założenia jest wydarzeniem, które oferuje nam ogromne ilości jedzenia i alkoholu, nie zawsze tak jest. Jak się okazuje wiele młodych par zapomina o pewnej grupie swoich gości, jakiej?

– Dałam w kopercie 500 złotych, a z wesela wróciłam głodna. Następnym razem zamiast szminki, do torebki włożę hummus – śmieje się Ola.

Wesele w obecnych czasach coraz mniej przypomina to tradycyjne. Wielu z gości zmaga się z rożnymi problemami zdrowotnymi. Często większość z nich cierpi na wiele nietolerancji pokarmowych lub zwyczajnie, z wyboru nie sięga po niektóre produkty.

Choć wiele restauracji i sal weselnych oferuje elastyczne menu dla każdego rodzaju gości, nie wszyscy z niego korzystają.

Na takim weselu była Ola, która zdecydowała się opowiedzieć o swoich przeżyciach w wywiadzie dla „Kobieta.wp.pl”.

Poszła na wesele, wróciła głodna

Nasza bohaterka od 15 roku życiu jest wegetarianką. Jak przyznaje nie cierpi rodzinnych imprez, na których zwyczajnie nie ma co jeść. Dodatkowo na każdym kroku słyszy opryskliwe komentarze od swojej rodziny, a każda próba przemycenia na jej talerz mięsa, doprowadza ją do białej gorączki.

Jakiś czas temu Ola była gościem na jednym z wesel. Dziewczyna poprosiła o danie wegetariańskie. Jakie otrzymała?

Choć para młoda bardzo starała się, by Ola miała co jeść, restauracja, w której odbywało się przyjęcie nie spełniła ich oczekiwań.

Ola jako danie bezmięsne otrzymała zestaw, który zawierał rybę, frytki oraz surówkę.

No tak, nie pomyślałam o tym, żeby powiedzieć, że ryb też nie jem. Wydawało mi się, że słowo wegetarianizm jest wystarczające. Doceniłam starania pary młodej, ale dałam im w kopercie 500 złotych, a z wesela wróciłam głodna. Następnym razem zamiast szminki do torebki włożę hummus – żartuje Ola.

Przypomnij sobie o… MIAŁ SIĘ DOBRZE BAWIĆ WE WŁOSZECH, PRAWDOPODOBNIE PRZYWIÓZŁ KORONAWIRUSA. JEGO OJCIEC JEST W SZPITALU W CIĘŻKIM STANIE, A MĘŻCZYZNA OSKARŻA SŁUŻBY