Stanisław Mikulski od momentu, w którym wcielił się w rolę agenta J-23, będącego agentem pracującym, na rzecz radzieckiego wywiadu, aż po dziś dzień nie może narzekać na brak popularności. To właśnie serial, w którym zdecydował się wystąpić w połowie lat 60., przyniósł mu niewiarygodną rozpoznawalność.

Rola Hansa Klossa okazała się przełomowa. To właśnie od tamtego momentu Stanisław Mikulski stal się sławny. Rola w „Stawce większej niż życie”, zmieniła jego życie diametralnie. Losy przystojnego agenta do zadań specjalnych, śledziły miliony Polaków.

„Nazywam się polskim Jamesem Bondem”

Nazywany polskim Jamesem Bondem, stałem się sensacją sezonu 1970. Kapitan Kloss przebił oglądalnością transmisję z odbywających się w tym czasie mistrzostw świata w hokeju. To już był ewenement. (...) W ten sposób zasłużył sobie na tytuł "Najlepszego programu szwedzkiej telewizji w 1970". Moja postać była tam porównywana z przygodami Simona Templera, "Świętego", nawet okresowo go przewyższając w ocenach, co nadmieniam z przyczyn ambicjonalnych. O skali zainteresowania "Stawką większą niż życie" w Szwecji niech świadczy to, że tylko jednego wieczora rozdałem chyba dwa i pół tysiąca autografów – śmiał się Mikulski.

Serial cieszył się ogromną popularnością. Grano go nie tylko w Polsce, ale także w Jugosławii, Bułgarii, Szwecji, Rumunii, NRD i ZSSR.

Rola w serialu zapewniła aktorowi nie tylko rozpoznawalność i sławę, ale także wielkie powodzenie u płci przeciwnej. Aktor korzystał ze swojego powodzenia. Był żonaty aż trzykrotnie.