Jak podaje portal "Pudelek", rozwód Eweliny i Daniela Martyniuka długo nie schodził z pierwszych stron gazet. Do rozstania małżonków doszło, choć syn Zenka Martyniuka przez pewien czas zapewniał, że zamierza walczyć o żonę i córeczkę. Po rozwodzie zarówno Daniel, jak i jego matka chętnie publicznie prali brudy, oczerniając przy tym Ewelinę.

Głośny rozód Daniela Martyniuka

Po rozwodzie w prasie mogliśmy między innymi przeczytać o tym, że była żona Daniela Martyniuka powinna zwrócić pierścionek zaręczynowy, który był rodzinną pamiątką. Domagała się tego Danuta Martyniuk, która wyliczyła przy okazji ile kosztowały podarowane dla wnuczki rzeczy, a także ile pieniędzy otrzymywała sama Ewelina.

Niespodziewanie Danuta Martyniuk postanowiła publicznie przeprosić swoją byłą synową. Zrobiła to na łamach "Super Expressu". Przyznała wówczas, że dała się ponieść negatywnym emocjom i w nerwach powiedziała porę słów za dużo.

YouTube

Dobra wola, czy coś więcej?

Wiele osób było przekonanych, że przprosiny nastąpiły po głębokiej refleksji i była szczerą chęcią odbudowania relacji choćby dla dobra córki. "Super Express" donsi jednak, że przeprosiny mogły wynikać z realnej możliwości wniesienia przez Ewelinę pozwu.

Jak się okazuje, zarówno żona Zenka Martyniuka, jak i jego syn otrzymali od Eweliny pismo, w którym była żona ostrzegała, że będzie walczyła o swoje dobre imię wszelkimi dostępnymi prawem środkami. Wiele wskazuje na to, że widmo pozwu i ewentualnej konieczności zapłacenia zadośćuczynienia skłoniło Martyniuków do zaprzestania wojny medialnej i przeprosin.

YouTube

Co sądzicie o całej sytuacji?

To też może cię zainteresować: Młoda gwiazda „M jak miłość” mimo przykrego incydentu nie daje za wygraną. Julia Wróblewska na kolejnych protestach

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Wraca sprawa obrazy prezydenta Andrzeja Dudy przez Małgorzatę Rozenek-Majdan. Krok celebrytki postanowiła skomentować Doda, nie przebiera w słowach

O tym się mówi: Czy 500 plus zostanie zawieszone? Doniesienia płynące z TVP skomentował minister. Czy jest się czego bać