W sobotę mieszkanka Brochocina zadzwoniła na straż pożarną w dość nietypowej sprawie. Kobieta znalazła młodą sowę. Nie widziała w pobliżu jej matki, dlatego postanowiła, że musi wezwać pomoc.
Dzikie ptaki bardzo często wypuszczają swoje pisklęta z gniazda, po to by nauczyły się latać. Jednak matka zwierzaka jest zawsze w pobliżu i czuwa nad swoim maleństwem. Tym razem było inaczej.
Strażacy z Brochocina ruszyli na ratunek
Po telefonie kobiety, strażacy z Brochocina ruszyli na ratunek. Mężczyźni odwieźli pisklę do pobliskiego ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt. Tam specjaliści wiedzieli co należy zrobić.
Pisklak był tuż obok zabudowań, obok ulicy. Gdybyśmy go nie zabrali, to z dużym prawdopodobieństwem by nie przeżył. Albo by coś go rozszarpało, albo zginąłby pod kołami jakiegoś pojazdu. Decyzja była dla nas oczywista.
- powiedział jeden ze strażaków.
Młoda sowa potrzebowała pilnej pomocy
Całe szczęście, że młodziutka sowa trafiła do specjalnego ośrodka. Okazało się tam, że pisklę było bardzo wygłodzone i osłabione. Prawdopodobnie przebywała poza gniazdem już dość długo.
Teraz pisklak wraca do zdrowia w ośrodku „Klekusiowo”. Potrzebuje około dwóch tygodni rehabilitacji, a następnie wróci do lasu.
Nie ma co tego przedłużać. Moglibyśmy sprawić jej krzywdę. Po dłuższym czasie zaniknie jej instynkt łowczy. Wróci w okolice, gdzie została znaleziona. Nie będzie już wymagała kontaktu z rodzicami
- powiedział dla TVN24 właściciel ośrodka „Klekusiowo”, Mieczysław Żuraw.
Może zainteresuje Cię to: MAMA KACPERKA Z NOWOGRODŹCA WYJAWIŁA ZASKAKUJĄCE WIEŚCI. TEGO NIKT SIĘ NIE SPODZIEWAŁ
Zobacz także: WAŻNA INFORMACJA DLA KIEROWCÓW. MINISTERSTWO ZDROWIA WYDAŁO NOWE ROZPORZĄDZENIE
Na portalu "Życie" informowaliśmy o: TO WIELKI DZIEŃ DLA TADEUSZA RYDZYKA. DUCHOWNY MA POWODY DO ŚWIĘTOWANIA