Pani Ewa razem z rodziną wybrali się na cmentarz, by zapalić znicz na grobie seniora.

- To był szok. To było dla nas coś potwornego – opowiada pani Ewa, która nie mogła uwierzyć, gdy zobaczyła, co zostało po grobie jej dziadka.

Jak podaje Gazeta Wyborcza, dziadek pani Ewy zmarł w 1956 roku. Pochowano go na cmentarzu parafialnym w Jedlni-Letnisku pod Radomiem.

Przez niemal 60 lat, do 2014 roku, grobem zajmowała się wdowa po panu Andrzeju. Gdy zmarła, opieką nad nagrobkiem zajęła się rodzina.

- Z informacji, jakie posiadam, nikt z członków rodziny nie otrzymał jakiejkolwiek informacji od administracji cmentarza na temat zamiaru likwidacji grobu, w którym spoczywa tylko mój dziadek. Adres miejsca zamieszkania rodziny jest ten sam co mojej mamy oraz jej ojca, a mojego dziadka – podkreślała pani Ewa.

Przyjechała na cmentarz 1 listopada. Ujrzała rozbity nagrobek oraz krótką tabliczkę o treści „Grób bez prawnych opiekunów przechodzi na własność parafii”.

Pani Ewa postanowiła wyjaśnić sprawę, w tym celu udała się do proboszcza parafii św. Józefa w Jedlni-Letnisku.

- Usłyszałam, że grobem nikt się nie interesował, więc został on przeznaczony do likwidacji, i że karteczki z taką informacją były pozostawiane przy grobie pod kamyczkiem.

- Ksiądz powiedział też, że powinniśmy się cieszyć, że grób jeszcze stoi – mówi z oburzeniem.

- Poprzednim razem byliśmy na grobie dziadka w sierpniu, czyli raptem kilka miesięcy temu, i wtedy wszystko było w porządku. Zapaliliśmy znicze, położyliśmy wieńce, które zresztą ciągle na tym rozbitym grobie leżą.

- Rodzina, która ma krewnego pochowanego obok dziadka, powiedziała nam, że jeszcze miesiąc temu grób dziadka był cały. Nigdy też – a pytałam rodzinę – nikt nie znalazł żadnej karteczki, że grób może być zlikwidowany.

- Jak tak można! Dopuszczono się dewastacji. Czy po to, aby sprzedać to miejsce komuś innemu? I co ze szczątkami dziadka? To nie był grób bezimienny, tam leży bliska nam osoba. Nawet nie uszanowano zdjęcia. Ci, którzy rozbijali i krzyż, i płytę, po prostu to zdjęcie gdzieś zabrali albo wyrzucili – irytuje się pani Ewa.

Nie wiadomo, czy miejsce na cmentarzu jest opłacone – pani Ewa ani nikt z rodziny nie zna odpowiedzi, a proboszcz nie chciał rozmawiać, informując, że musi mieć pozwolenie od księdza biskupa, a nie chce się o nie starać.

Według ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych można użyć miejsca do ponownego pochówku, o ile po 20 latach od czasu, gdy zarząd cmentarza oraz opiekun grobu podpiszą umowę, miejsce nie zostanie opłacone.

Jeśli osoba, która zgłosi sprzeciw wobec chowania innych osób w danym grobie, opłaci także kwotę przewidzianą za pochowanie zwłok, nadal utrzyma grób jako swoją własność.

Zasady co do tego, czy zarządca cmentarza ma obowiązek informowania o konieczności opłacenia miejsca i w jaki sposób powinien to uczynić, są zapisane w regulaminie cmentarza.

Nie wiadomo, jakie zasady obowiązują w Jedlni-Letnisku.

To nie pierwsza decyzja proboszcza, która wzbudziła tak silne emocje. Przed kilkoma laty proboszcz chciał zlikwidować grób żołnierzy, którzy polegli na II wojnie światowej, by utworzyć nowe miejsca.

Wtedy wierni zgłosili się do kurii diecezji radomskiej, zaś proboszcz zrezygnował z zamiaru likwidacji.

Przypomnij sobie o... NIEPOKOJĄCE KARTKI POPRZYKLEJANE NA MIEJSCACH SPOCZYNKU WIECZNEGO! POJAWIŁY SIĘ TUŻ PRZED 1 LISTOPADA!

Portal Życie pisał również o… OTO MIEJSCE SPOCZYNKU ANNY PRZYBYLSKIEJ. CZY FANI O NIEJ PAMIĘTALI?

Jak informował portal „Życie”, TEN PRACODAWCA WPROWADZIŁ 4-DNIOWY TYDZIEŃ PRACY I NIE ZMNIEJSZYŁ PENSJI! JAKI BYŁ EFEKT?