Od dłuższego czasu prowadzi swój kanał na platformie YouTube, gdzie dzieli się ze swoimi widzami i słuchaczami wszystkimi kwestiami i tematami, które uznaję za bardzo ważne do przekazania.

Co się stanie z Władimirem Putinem?

Opowiada o swoich uczuciach i wizjach, a także odpowiada na niektóre pytania internautów. Gdy światowe elity ogłosiły pandemię, każdy chciał wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi i Jakie będą losy ludzkości.

Jasnowidz z Człuchowa, 58-letni Krzysztof Jackowski od samego początku pandemii informuję internautów o wydarzeniach, które nas czekają i ostrzega przed niebezpieczeństwami. Gdy dowiedzieliśmy się o wybuchu wojny na terenach Ukrainy na padniętej przez Rosję, Krzysztof Jackowski sam lub w towarzystwie innego youtubera padającego się ekonomią i analizą przyznał, że od dawna ostrzegał przed konfliktem zbrojnym.

Od tego czasu mężczyzna informuje Polaków o swoich wizjach i wyciągniętych wnioskach z tego, co podają nam media i co jest dostępne w mediach społecznościowych.

Wielokrotnie poruszany był temat Władimira Putina, jego zamiarów i przyszłych losów. Od pewnego czasu jednak media polskie i zagraniczne spekulują na temat stanu jego zdrowia, opierając się na nagraniach z jego spotkań oraz zdjęciach z uroczystości.

Spekuluje się, że ma on nowotwór lub chorobę Parkinsona, a Krzysztof Jackowski, dzieląc się swoją wizją na temat prezydenta Rosji, twierdzi, że odejść ma on od prezydentury i zastąpić go mają trzy osoby z jego otoczenia. Sytuację tę nazwał trójwładzą, która nastać ma po odsunięciu się Putina i utracie przez niego życia.

Wspomniał również, że możliwa jest w Rosji demokracja - Putin jeszcze troszeczkę będzie żył... Będzie czas w życiu Putina, w którym nie będzie pełnił swoich funkcji prawdopodobnie ze względów zdrowotnych. Ale nie będzie wybrany nowy przywódca. Będą trzy osoby, które będą za niego decydowały - zaznaczył.

O tym się mówi: Doda w gorzkich słowach o punktach na Eurowizji. Mocno oberwało się jury

Zerknij: Królowa Elżbieta II zachwyciła Brytyjczyków. Pojawiła się w londyńskim metrze. O co chodzi