- Powiedziała, że złożono na nas skargę. Kobieta sprawdziła zawartość lodówki, warunki mieszkaniowe, przyjrzała się dzieciom — wszystko było w porządku. Sporządziła raport i poprosiła mnie o podpis. A potem wyszła — mówi 35-letnia Alina.

Alina i Mirek byli małżeństwem od dłuższego czasu. Mieli dwoje dzieci: 8-letniego syna i 5-letnią córkę. Dzieci były dobrze wychowane, posłuszne, a relacje rodzinne były harmonijne. Alina nie mogła zrozumieć, kto i dlaczego mógł złożyć skargę do władz opiekuńczych.

Małżonkowie pytali dzieci, czy wszystko jest w porządku w szkole/przedszkolu, a one tylko kiwały głowami, że wszystko w porządku. Dobrze, że przynajmniej uniknięto konsekwencji takiej kontroli, ale nadal zastanawiali się, kto odważył się to zrobić.

Tydzień później Alina spotkała Annę, wnuczkę sąsiadów. Relacje między nimi były napięte — widziały się tylko raz, a spotkanie zakończyło się skandalem.

Dagmara była zachwycona spotkaniem z nowymi sąsiadami. Często przychodziła do domu Aliny na kawę i wypieki. Para z kolei odwzajemniała się staruszce: pomagali jej w domu, kupowali jedzenie i lekarstwa, zapraszali do swojej daczy.

Kiedy sąsiadka zachorowała, Alina przybiegła do niej i pielęgnowała ją. Pracownik socjalny, oczywiście, również przyszedł, ale jego pomoc nie była wystarczająca dla przykutej do łóżka pacjentki. Staruszka miała krewnych, ale nie interesowali się jej życiem.

- Od ośmiu lat nikt się nie pojawił. Byłam pewna, że Dagmara nie miała krewnych. Często musiałam wydawać pieniądze na jej leczenie, ponieważ jej emerytura była żałośnie niewystarczająca. Ale jej stan zdrowia się pogarszał. Mój mąż i ja na zmianę odwiedzaliśmy ją, ale mieliśmy jednocześnie wystarczająco dużo do zrobienia. Kiedy zdałam sobie sprawę, że nie damy sobie rady, postanowiłam poszukać jej krewnych - wspomina Alina.

Kobieta zapytała sąsiadkę i znalazła kontakty do jej córki i wnuczki. Znalazła córkę Alę w sieci społecznościowej i poprosiła ją, aby przyszła do matki, ponieważ nie czuła się dobrze. Oczywiście powiedziała o tym Dagmarze.

Starsza pani ucieszyła się, nie widziała córki z wnuczką od około 15 lat. Ostatni raz Ala przyjechała, gdy Aneczka miała 7 lat. Zażądała zamiany mieszkania, na co babcia się nie zgodziła. Córka rozgniewała się na matkę i zerwała wszelkie więzi.

Ala przyjechała następnego dnia i wywołała awanturę. Oskarżyła Alinę o celowe zbliżanie się do starszej sąsiadki, aby odebrać jej mieszkanie. Ponadto kobieta twierdziła, że sąsiadka truje staruszkę, aby ta odeszła do zaświatów. Na Alinę posypały się wyzwiska i obelgi.

Wtedy Mirek stanął w obronie żony i odesłał krewnych staruszki do diabła.

Kiedy Alina spotkała Annę, zrozumiała, dlaczego odwiedziły je władze opiekuńcze.

- Mama i ja wsadzimy cię za kratki. Poczekaj na więcej gości, złożyłyśmy już nawet doniesienie do prokuratury! Oszuści!!! Znajdziemy dla was więcej paragrafów! - krzyknęła wnuczka Dagmary.

- Pomogłam z dobroci, nie potrzebowałam żadnego mieszkania. Rozumiałam, że sąsiadka potrzebowała członka rodziny. Ale gdybym wiedziała, że ma taką córkę i wnuczkę, to lepiej byłoby ich nie szukać. Nie będę się wtrącała w sprawy innych ludzi, bo wzbudzą we mnie poczucie winy. Nie boję się władz opiekuńczych i prokuratury, tylko nie rozumiem, po co to robią. Jest mi po prostu przykro, że sprawy przybrały taki obrót — wzdycha Alina.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Od dekady nie powiedziałam rodzicom, gdzie mieszkam. Nie chcę, żeby mnie odwiedzali, nie po tym, co mi zrobili

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Powalające sceny na antenie Telewizji Republika. Gość jednego z programów nie gryzł się w język. Prowadzący musiał szybko interweniować. Co się stało

O tym się mówi: Andrzej Piaseczny żegna się z "Tańcem z Gwiazdami". Padły poruszające słowa