W związku z trwającą od wielu miesięcy pandemią koronawirusa sytuacja w polskiej służbie zdrowia jest wręcz dramatyczna. Powszechnie mówi się, że bardzo ciężko jest dostać się do szpitala, jeżeli dolega nam coś innego niż koronawirus.

Niestety, pewna rodzina przekonała się o tym na własnej skórze... Ta zatrważająca sytuacja miała miejsce w miejscowości Ostróda w województwie warmińsko - mazurskim.

Pogotowie przyjechało dopiero na trzeci dzień!

Piętnastoletnia Julia 15 listopada źle się poczuła. Skarżyła się na ogromny ból głowy, miała gorączkę oraz wymiotowała. Mimo poinformowania służb zdrowia, lekarz przepisał dziewczynie ibuprofen.

Niestety, jej stan pogorszył się do takiego stopnia, że następnego dnia z powodu ogromnego bólu mięśni nastolatka wręcz nie mogła się ruszać.

Rodzina Julii ponownie zaalarmowała pogotowie – niestety, po raz drugi nakazano podać dziewczynie ibuprofen i odmówiono przyjazdu karetki.

We wtorek, 17 listopada dziewczyna przestała oddychać. Wtedy rodzina wręcz błagała o pomoc, a jej ojczym próbował przywrócić dziewczynie czynności życiowe. Tym razem karetka przyjechała, lecz niestety było już za późno...

- Podjęto czynności reanimacyjne, ale nie udało im się przywrócić Julii do życia. Gdyby dyspozytor od razu wysłał załogę ratownictwa Julia na pewno by żyła. Miała całe życie przed sobą. - mówi siostra Julii.

Internauci są wstrząśnięci tą historią. Ciężko w to uwierzyć...

fot. https://www.se.pl/