Kiedy Asia wraca do domu po rozwodzie, wygląda jak cień samej siebie. Jej oczy są opuchnięte od płaczu, a ramiona opadają jak pod ciężarem świata. Przysięgam sobie wtedy, że zrobię wszystko, żeby jej pomóc, żeby znowu zobaczyć w jej oczach uśmiech. Oddam wszystko, co mam – i dokładnie to robię.


– „Mamo, ja już nie wiem, co robić. Nie mam nic… pracy, pieniędzy, nawet domu” – mówiła, siedząc na kanapie, tuląc do siebie dzieci.


– „Asiu, masz mnie. Przejdziemy przez to razem. Pomogę ci stanąć na nogi.”


Wtedy to wydawało się takie proste. Byłam gotowa na wszystko, byle tylko mogła zacząć od nowa. Sprzedałam mieszkanie, które było moim azylem, moją gwarancją spokojnej starości. Przeniosłam się do małego wynajmowanego pokoju, a pieniądze przeznaczyłam na spłatę jej długów, wynajem mieszkania dla niej i dzieci oraz na podstawowe wydatki.


Pomagałam przy wnukach, gotowałam, sprzątałam, robiłam wszystko, by mogła skupić się na znalezieniu pracy i budowaniu życia od nowa. Przez pierwsze miesiące wszystko wyglądało dobrze. Asia zaczęła pracować, dzieci wróciły do normalności, a ja czułam, że moja pomoc naprawdę coś zmieniła.


Z czasem jednak coś zaczynało się psuć. Asia stawała się coraz bardziej chłodna, unikała rozmów, a jej ton wobec mnie stawał się bardziej obojętny. Kiedy próbowałam porozmawiać o naszych relacjach, ucinała temat.


– „Asiu, czy wszystko w porządku? Mam wrażenie, że coś się zmieniło” – zapytałam pewnego wieczoru.


Jej odpowiedź była jak nóż wbity prosto w serce.


– „Mamo, musisz w końcu zrozumieć, że nie potrzebuję cię na każdym kroku. Chcę żyć swoim życiem, bez ciebie w tle.”


Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jak mogła tak mówić? Czy zapomniała, że wszystko, co zrobiłam, było dla niej? Sprzedałam dom, zrezygnowałam z wygodnego życia, żeby mogła się podnieść po rozwodzie. A teraz mówi, że jestem zbędna?


– „Asiu, zrobiłam wszystko, żeby ci pomóc. Nie widzisz tego?”


– „To była twoja decyzja, mamo. Ja cię o to nie prosiłam. Ale teraz proszę – daj mi spokój.”


Te słowa brzmiały w moich uszach jeszcze długo po tym, jak wyszła z pokoju. Jak mogła powiedzieć coś takiego? Czy miłość matki naprawdę może być tak łatwo odrzucona?


Dziś siedzę w swoim małym wynajmowanym mieszkaniu. Asia zerwała ze mną kontakt. Mówi, że musi „odciąć się od przeszłości”, że potrzebuje „przestrzeni”. Czasem próbuję do niej dzwonić, ale nigdy nie odbiera. O wnukach wiem tyle, ile widzę w mediach społecznościowych. Patrzę na zdjęcia, na których uśmiechają się w nowym, pięknym życiu, i zastanawiam się, czy kiedykolwiek zapytają, dlaczego babcia nagle zniknęła z ich świata.


Każdego dnia zadaję sobie pytanie: co zrobiłam nie tak? Czy moja pomoc była zbyt wielka, zbyt przytłaczająca? A może miłość matki zawsze jest za silna, by dzieci mogły ją zrozumieć?


Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Może Asia zrozumie, że wszystko, co zrobiłam, było z miłości. Może wróci, może przeprosi. A może nigdy więcej jej nie zobaczę. Wiem jedno – kocham ją bezwarunkowo, nawet jeśli teraz ta miłość boli bardziej niż cokolwiek, czego doświadczyłam w życiu.

To też może cię zainteresować: Kolejne wsparcie finansowe dla Telewizji Polskiej. Niebotyczna kwota zaskakuje


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Komentował skoki w Engelbergu. Te słowa usłyszała cała Polska