W 2017 roku, na rynku wydawniczym pojawia się długo oczekiwana, autoryzowana biografia Anny Przybylskiej. Książka ta, będąca owocem współpracy z najbliższymi aktorki, stała się nie tylko zbiorem wspomnień, ale także emocjonalną podróżą przez życie jednej z najpopularniejszych gwiazd polskiego kina.

Cenzura czy terapia?

Gazeta.pl przypomina, że rodzina Anny Przybylskiej, w tym jej mama, Krystyna, miała kluczowy wpływ na finalny kształt publikacji. Mama Ani przeczytała tekst i zaakceptowała go w całości, co potwierdza, że nie ma tu miejsca na cenzurę. Wspomnienia zebrane w książce są autentyczne i szczere. Siostra aktorki, Agnieszka, początkowo niechętna do rozmów na temat zmarłej siostry, odkryła, że te rozmowy były dla niej formą terapii. Przez lata pamięć o Ani była przytłoczona jej chorobą, a teraz, dzięki tym wspomnieniom, powraca obraz pełen energii i radości.

Warto również zaznaczyć, że mama Anny poprosiła o dodanie wspomnień od bliskich przyjaciół i współpracowników. Wśród nich znaleźli się znani twórcy, tacy jak Juliusz Machulski, Bogusław Linda, Cezary Pazura, Radosław Piwowarski, Paweł Wawrzecki, Kasia Bujakiewicz czy Andrzej Piaseczny, którzy chętnie podzielili się swoimi refleksjami. To sprawia, że biografia staje się nie tylko hołdem dla aktorki, ale także wartościowym dokumentem jej życia.

Ostatnie chwile Anny Przybylskiej: Wspomnienia Małgorzaty Rudowskiej

W rozmowie z Małgorzatą Rudowską, wieloletnią menadżerką Anny Przybylskiej, poznajemy intymne chwile z życia znanej aktorki. Wspomnienia te są nie tylko osobiste, ale również pełne emocji i refleksji. Rudowska podkreśla, że Anna często żartowała, mówiąc: "ja młodo umrę". Jednak te słowa nie odzwierciedlały jej prawdziwego pragnienia, lecz były jedynie żartem.

Ostatnie pożegnanie

Rudowska wspomina, że ich ostatnia wspólna wyprawa miała miejsce we wrześniu, kiedy to wybrały się na objazd po Gdyni, odwiedzając swoje ulubione miejsca. Choć Ania była wówczas osłabiona, spędziły ten czas w radosnej atmosferze, delektując się lodami. Dzień przed śmiercią przyjaciółki Rudowska czuła, że to koniec. To był czas refleksji i pożegnania, które pozostanie w jej pamięci na zawsze.

Ania odeszła w niedzielę. Zapowiadałam jej, że tego dnia do niej jeszcze przyjdę. Ale wcześniej postanowiłam zadzwonić do Jarka. Powiedział, że to się stanie dziś. Ania spała, a on to czuł. To były dla mnie trudne godziny. Wiedziałam, że z Anią są najbliżsi: siostra, mama, Jarek. Pewnie nikt z nich nie miałby nic przeciwko, żebym przyjechała, ale uważałam, że nie powinnam. Że to są chwile zarezerwowane tylko dla rodziny.

Po rozmowie z Jarkiem oczywiście się poryczałam, siedziałam w domu jak na szpilkach. Zadzwonili do mnie około 16 i powiedzieli, że Ania nie żyje. Po uzgodnieniu z rodziną około godziny 20 opublikowałam komunikat o śmierci Ani — czytamy we wspomnieniach Małgorzaty Rudkowskiej.

Wspomnienia Małgorzaty Rudowskiej ukazują, jak ważne jest docenienie chwili oraz bliskości z bliskimi. To emocjonalna lekcja, która przypomina nam o kruchości życia.

Zerknij: Aleksandra Konieczna zmieniła wiarę. Zrobiła to po tym jak usłyszała głos w nieznanym sobie języku

O tym się mówi: Z życia wzięte. "Po latach samotności poznałam kogoś wyjątkowego": Ale moje wnuki mówią, że nie wypada mieć partnera w tym wieku