Młode małżeństwo od dłuższego czasu starało się o dzieko, lecz próby kończyły się niepowodzeniem. Lekarze specjaliści rozkładali ręce w obliczu choroby, z jaką zmagała się Basia. Diagnoza zabrzmiała dla nich, jak wyrok.
Upragnione "dwie kreski"
Basia i Daniel pobrali się w 2019 roku. Poznali się w latach 90, gdy byli jeszcze dziećmi. Ich rodziny przyjaźniły się, gdyż siostra Basi Eliza i brat Daniela Piotr byli wówczas parą. Dzieci szybko się polubiły, co zaowocowało przyjaźnią, która została brutalnie przerwana, gdy Eliza i Piotr burzliwie się rozstali. Basia miała wtedy 11 lat, a Daniel był rok od niej młodszy. Jako dzieci nie mieli wiele do powiedzenia, więc gdy ich rodzeństwo ze sobą zerwało, obie rodziny automatycznie przestały się spotykać.
Po 25 latach, wielu perturbacjach i życiowych przejściach, drogi Basi i Daniela znowu się spotkały. Dawni przyjaciele zdali sobie sprawę z tego, że darzą się wzajemnie uczuciem, co skończyło się na ślubnym kobiercu. Tworząc szczęśliwe małżeństwo, zapragnęli mieć dzieci, jednak po rocznych, bezskutecznych staraniach o ciążę, Basia usłyszała od lekarza ginekologa druzgocącą diagnozę: endometrioza. Jasne stało się, że zajście w ciążę będzie trudniejsze, niż myśleli.
Pewnego lipcowego poniedziałku, gdy kolejny poranny test ciążowy pokazał jedną kreskę, Basia usiadła przy komputerze i poszukała w internecie wróżki. Internetowe porady wydawały się jej co najmniej bez sensu, lecz co jej szkodziło spróbować? otworzyła zakładkę z formularzem służącym do zadania pytania. Drżąc ze zdenerwowania oczekiwała odpowiedzi. Porada, jaka przyszła od internetowej wróżki rozśmieszyła Basię. Opowiedziała o wszystkim Danielowi, któremu oczy zabłysły na samą myśl.
Nadszedł weekend. Daniel polecił Basi przygotować się do wyjścia. W bagażniku samochodu schował wszystko, co stało się potrzebne. Gdy Basia zobaczyła, że jadą w stronę schroniska dla zwierząt wiedziała już, co Daniel schował w bagażniku. Weszli do środka, powiedzieli pracownikowi, po co przyszli, a ten zaprowadził ich na duży plac, na środku którego stała wielka klatka przykryta częściowo kocami chroniącymi przed słońcem pięć maleńkich szczeniąt. Spały wszystkie, prócz jednego.
Biszkoptowy samczyk na widok małżonków, wstał z rodzeństwa, na którym się wylegiwał i radośnie machając ogonkiem próbował dosięgnąć ich łapkami przez klatkę. Reszta piesków nawet nie zaszczyciła ich spojrzeniem. Zgodnie stwierdzili, że skoro piesek ich wybrał, to musi z nimi pojechać do domu.
Nowo adoptowany szczeniaczek zafundował Basi i Danielowi sporo nieprzespanych nocy, wiele trosk związanych z opieką zdrowotną, mnóstwo radości i miłości. Psie akcesoria, które Daniel schował w bagażniku przydały się na 100%. Piesek otrzymał imię Roki, na cześć swojego poprzednika z rodzinnego domu Daniela. Gdy tak zajmowali się coraz większym Rokim, zupełnie zapomnieli o endometriozie Basi.
Pod koniec września Basia obudziła się wczesnym rankiem z silnymi mdłościami. Po krótkim zastanowieniu nad przyczyną, oboje przyznali, że przyszła pora na to, aby Daniel szybko się ubrał i poszedł po test ciążowy. Basia wykonała zalecaną na ulotce testu procedurę i odłożyła płytkę na umywalkę. Czekali oboje zalecaną ilość czasu, oboje jednocześnie spojrzeli na test i oboje popłakali się ze szczęścia. Dwie wyraźne kreski prężyły się radośnie przed oczami pary...
Wróżka poradziła Basi zajęcie się psiakiem. Nie wyjaśniła dlaczego, po prostu napisała: weźcie ze schroniksa psa. Powinno pomóc.
Co o tym sądzicie? Czy to, że para zapomniała o staraniach o dziecko pomogło w zajściu w ciążę?