Według nich powinnam być im wdzięczna, bo to oni mnie wychowali. Ale z jakiegoś powodu nie mam dla nich wdzięczności. Mój ojciec zmarł, gdy miałam pięć lat. Trzy lata później moja matka ponownie wyszła za mąż, a ja miałam ojczyma. Nieważne, ile razy mama prosiła mnie, żebym mówiła do niego tato, nigdy nie usłyszał tego słowa.
Ojczym nigdy nie tknął mnie palcem, ale często męczył moją duszę swoimi wyrzutami i moralizatorstwem. Wypominał mi nowe spodnie, dodatkowy kotlet, nową kurtkę, bo ze starej wyrosłam. Matka milczała, bo ojczym był głównym żywicielem rodziny.
Było jej z tym dobrze, bo ojczym na niej nie oszczędzał, a ja jakoś całą zimę spędziłam w za małych butach. Często powtarzał mojej mamie, że jej córka jest dla niego bardzo kosztowna. Chociaż nie ponosił żadnych specjalnych wydatków. Od piątej klasy ubierała mnie babcia i brat taty, wujek Piotruś.
Płacili też za moje vouchery na obozy, dawali mi miłe prezenty i sprawiali, że czułam się jak w rodzinie. Babcia chciała mnie zabrać na dobre, ale z jakiegoś powodu mama nie chciała mnie puścić. Nadal nie rozumiem dlaczego, ale wygląda na to, że bała się osądzenia przez przyjaciół.
Opinie innych ludzi są dla niej bardzo ważne. Kiedy byłam starsza, zaczęłam reagować na wyrzuty mojego ojczyma i niezmiennie dostawałam lanie od mojej matki. Potem powiedziano mi, że mogę iść na wszystkie cztery strony.
Zrobiłam to z wielką przyjemnością i zamieszkałam z babcią. Wujek zapłacił za moją edukację, on i moja babcia wspierali mnie przez wszystkie pięć lat moich studiów, bez wyrzutów i warunków.
Zaczęłam komunikować się z moją matką dopiero rok później i tylko przez telefon. Dalsze losy potoczyły się szybko. Wujek ożenił się, gdy byłam na drugim roku studiów, babcia zmarła, więc oddał mi mieszkanie, bo i tak mieszkał z żoną i synami w domu żony.
To dzięki niemu dostałam własne mieszkanie, mam teraz trzydzieści cztery lata. Mam męża, córkę i stabilny biznes, który przynosi dobre dochody. Nie staliśmy się jeszcze oligarchami, ale starcza nam na życie.
Utrzymuję najcieplejsze stosunki z rodziną mojego wuja; był jak ojciec na moim ślubie, co uraziło moją matkę i ojczyma, których zaprosiłam po długich rozważaniach. Kocham moich małych kuzynów i staram się ich rozpieszczać, jak tylko mogę. I zawsze cieszę się, gdy widzę mojego wujka i jego żonę, moja córka nazywa ich dziadkami.
Pamiętam, komu zawdzięczam swoje szczęście, bo gdyby wujek mi wtedy nie pomógł, pewnie nie wyszłabym z tego beznadziejnego dołka. On i jego żona, moja babcia i mój mąż to całe wsparcie, jakie miałam w najtrudniejszych okresach mojego życia.
Wyremontowałam im dom, co roku wysyłam wujka i jego rodzinę na wakacje, daję im prezenty, opłacam dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne — robię wszystko, by uszczęśliwić moich bliskich.
Moja mama nigdy nie ma dość robienia z tego powodu zamieszania. Uważa, że powinnam pomagać jej i ojczymowi, ponieważ to ona jest moją matką, a ojczym mnie wychował.
Grozi, że wystąpi o alimenty. Nie obchodzi mnie to, niech złoży. Kiedyś dokonała wyboru, wolała swojego żywiciela rodziny, ojczyma. Niech płaci za jej kurorty i inne ekscesy.
Nawet nie daję ich rodzinie żadnego kredytu, nie zasługują na to. Widziałem w życiu więcej ciepła od żony mojego wujka niż od mojej własnej matki.
Zerknij tutaj: Filip Chajzer w ogniu oskarżeń. Chodzi o zaginione pieniądze dla chorego dziecka
Nie przegap: Powraca temat poważnej afery. Czy Robert Lewandowski będzie się gęsto tłumaczył