Kiedy byłam nastolatką, postanowiłam, że poszukam bogatego, zamożnego mężczyzny. Nawet jeśli nie będzie to miłość, to w porządku. Najważniejsze jest to, że nie będę liczyć pieniędzy do następnej wypłaty, jak moi rodzice.

Zaczęłam przygotowywać się do tego wydarzenia w moim życiu z wyprzedzeniem. Na szczęście Bóg nie skrzywdził mnie złym wyglądem, jestem piękną brunetką o zielonych oczach. Mam 1,75 m wzrostu i musiałam trochę popracować nad wagą. Ale dzięki dietom i domowemu fitnessowi, bo nie miałam pieniędzy na siłownię, szybko osiągnęłam idealną sylwetkę.

Ukończyłam szkołę i wstąpiłam do szkoły handlowej i ekonomicznej, aby zostać księgową. Potem miałam szczęście dostać pracę w dobrej firmie. Ale, w przeciwieństwie do moich koleżanek, nie spędzałam całych dni, siedząc za papierami.

Starałam się być zawsze obecna, gdy kierownictwo spotykało się z klientami, a nie byli to biedni ludzie. A co jeśli znajdę wśród nich tego właściwego? Czy to moja szansa?

I ta szansa nadeszła. Maks prowadził firmę budowlaną. Dobrze im szło. Zaczęłam więc się do niego zbliżać.

Jak się okazało, miał trzypokojowe mieszkanie w centrum miasta, dom na wsi i wypasiony samochód. Myślę, że ma też wystarczające oszczędności. A co najważniejsze, jest singlem!

Oczywiście przede wszystkim przyciągnął go mój wygląd, ale lata komunikowania się z inteligentnymi ludźmi nie poszły na marne. Wiem, jak prowadzić rozmowę, a Maks uznał mnie za interesującą towarzyszkę. Powiedział tak:

- Nie tylko jesteś piękna, ale nie wstydzę się przedstawić cię mojej świcie. Zawsze potrafisz rozpocząć rozmowę na każdy temat. Jestem szczęśliwy, że cię mam!

- Ja też mam szczęście, że cię mam — odpowiedziałam, powtarzając swoje myśli o wygodnym życiu — Kocham cię!

Więc pobraliśmy się. Wszystko wydawało się wspaniałe — bogaty mąż i wszystko, o czym marzyłam. Była tylko jedna rzecz: Maks nalegał na intercyzę, zgodnie z którą w przypadku naszego rozwodu zostałabym z tym, z czym przyszłam — z niczym! Ale nie miałam dokąd pójść, więc się zgodziłam.

Zamieszkaliśmy więc razem. Oczywiście rzuciłam pracę. Wszystko wydawało się być w porządku, mój mąż nie obrażał mnie, dbał o mnie, spełniał wszystkie moje życzenia. Jedyną rzeczą było to, że nie było go cały dzień w domu i prawie nie miał dla mnie czasu.

Znudziło mi się to i postanowiłam znowu znaleźć pracę. Ale nie chciałam już pracować w nudnej księgowości. Za pieniądze męża zrobiłam kurs projektowania wnętrz i dostałam pracę w małej firmie.

Tylko to jeszcze bardziej oddaliło mnie od Maksa. Teraz spotykaliśmy się prawie tylko w nocy, bo wracał późno z pracy. I nawet w nocy rzadko miał dla mnie czas — mówił, że jest bardzo zmęczony. A ja jestem młodą kobietą! Bogactwo jest dobre, ale bez miłości jest złe.

I nie mogłam wymyślić nic lepszego niż zacząć szukać miłości na boku — przyszedł mi do głowy pomysł posiadania kochanka. I znalazłam go, znowu w pracy.

Do naszego biura przyszedł nowy projektant. Mikołaj jest pięć lat młodszy ode mnie, ale wcale mi to nie przeszkadzało. To nawet świetnie — jest taki aktywny, nie pasuje do mojego leniwego męża, który myśli tylko o pracy.

Oczywiście nie zamierzałam rozwodzić się z Maksem, inaczej zostałabym z niczym. Ale Mikołaj i ja musieliśmy się jakoś spotykać, więc musiałam też zostawać do późna, rzekomo w pracy.

Oczywiście nie miałam czasu na prace domowe. A mojemu mężowi się to nie podobało.

- Znowu mrożona pizza na kolację? - oskarżył mnie. - Nie żeniłem się, żeby jeść fast foody!

A ja byłam dla niego miła.

- Kochanie, wiesz, że ja też mam pracę — powiedziałam. - Kiedy skończymy, wszystko wróci do normy.

Ale nie zamierzałam niczego kończyć. Wręcz przeciwnie, czułam się tak dobrze z Mikołajem, że zaczęłam się w nim zakochiwać. Pewnego dnia zaproponował:

- Chodźmy do wiejskiego hotelu na nocleg. Znam miłe miejsce, z wszelkiego rodzaju rozrywkami, muzyką na żywo — to wszystko jest romantyczne. Tego właśnie potrzebujemy!

- Wiesz, że jestem mężatką — odpowiedziałam — Co ja powiem mojemu mężowi?

- Powiedz mu, że wyjeżdżasz na kilka dni w podróż służbową — powiedział mój kochanek — Twój mąż ma podróże służbowe, dlaczego ty nie możesz?

Zgodziłam się. Powiedziałam to mężowi:

- Kochanie, zaproponowano mi wyjazd służbowy na weekend. Projekt jest bardzo ważny! Jeśli odmówię, zostanie powierzony innemu pracownikowi.

Maks tylko wzruszył ramionami:

- Skoro musisz, to jedź.

W oczekiwaniu na nadchodzący weekend z moim kochankiem latałam jak na skrzydłach, kiedy się pakowałam. W pośpiechu zapomniałam telefonu. To był mój fatalny błąd, zwłaszcza że nie miałam go zablokowanego.

Z jakiegoś powodu mam przekonanie, że nie trzeba zakładać hasła na telefon. A co jeśli coś się stanie? Wtedy ktoś może zadzwonić z mojego telefonu, aby poinformować moją rodzinę o katastrofie.

Ale w pośpiechu nie pomyślałam, że mój mąż może dostać się do mojego telefonu, ponieważ nigdy nie wykazywał zainteresowania moimi rzeczami. A tak przy okazji, mam tam korespondencję z Mikołajem! Postanowiłam jednak, że wszystko się ułoży.

I nie ułożyło się. Kiedy wróciłam do domu w niedzielę wieczorem, Maks już na mnie czekał — z moim telefonem w rękach. Moja dusza skurczyła się w sobie!

- Kim jest Mikołaj? - zapytał mój mąż, jakby przez przypadek, ale jego głos nie wróżył nic dobrego.

- Och, to kolega z pracy — próbowałam się z tego wyplątać, zwłaszcza że to była prawda.

- A czy wszyscy twoi koledzy nazywają się nawzajem kiciami i króliczkami? - mężczyzna kontynuował przesłuchanie.

- Cóż, kochanie, rozumiesz, projektanci są nie z tego świata — mówiłam dalej, chociaż już zdawałam sobie sprawę, że to wszystko było na nic.

- Nie waż się mnie okłamywać! - mój mąż był wściekły. - Musisz zrozumieć, że przeczytałem wszystko! Rozumiesz — wszystko! I jest to...

- Proszę, wybacz mi — wybuchnęłam płaczem — to się więcej nie powtórzy! Rzucę pracę i zostanę w domu, gotując dla ciebie pilaw i pieczeń.

- Teraz jest już za późno, żeby o tym myśleć — odpowiedział mój mąż — Składam pozew o rozwód!

I tak zrobił. A po rozwodzie zostałam z niczym na mocy umowy małżeńskiej. Musiałam wynająć pokój. Zostałam zwolniona z pracy — mój mąż się o to postarał.

Czy tego żałuję? Oczywiście, że tak! Ale najbardziej szkoda mi tego, że Mikołaj też mnie zostawił. W końcu on też do pewnego stopnia żył na mój koszt. Kupowałam mu drogie prezenty i często sama płaciłam za restauracje, żeby go zbytnio nie stresować. A bez pieniędzy męża on też mnie nie potrzebował!

Zerknij: Z życia wzięte. "Były mąż nie wychowywał córki przez 15 lat": Teraz nagle dojrzał i jest oburzony, że dziecko go nie akceptuje

Nie przegap: Emerytura Katarzyny Skrzyneckiej to głodowa kwota. Gwiazda musiała rozwiązać ten problem