Była niezadowolona, że mieszkanie, które kupiłam i wyremontowałam dla mojego syna, nie zostało jeszcze przeniesione na jego nazwisko, czyli oczywiście również na jej córkę. "Musisz przenieść mieszkanie na syna w całości, inaczej nie będziemy w nie inwestować!" - powiedziała.
To żądanie mnie zaskoczyło. Niestrudzenie pracowałam we Włoszech, aby pozwolić sobie na to mieszkanie, kupiłam nawet większość mebli, a teraz chciano odebrać mi moją ciężko zarobioną własność.
Moim planem było pozwolić dzieciom mieszkać w tym mieszkaniu, a następnie z czasem przekazać nieruchomość mojemu synowi, jedynemu spadkobiercy. Dla mnie fakt, że mieszkanie nadal należało do mnie, był tylko formalnością, która nie miała wpływu na ich sytuację mieszkaniową.
Tymczasem swatka tak nie uważała. Było jasne, że była bardzo zaniepokojona tą kwestią. Zamiast zaoferować wsparcie, zdawała się chcieć dyktować swoje warunki. Oburzona jej zuchwałością odpowiedziałam: "Nie przekażę jeszcze nieruchomości mojemu synowi. Muszą nauczyć się żyć samodzielnie. Jeśli nie chcesz inwestować w to mieszkanie, nikt cię nie zmusza".
Swatka wyszła zirytowana, nie tknąwszy nawet kawy. Czy moja decyzja była błędna? Czy swatka nie przesadziła? Osobiście nie widzę nic złego w moim zachowaniu. Nie zamierzam ryzykować utratą mieszkania, gdyby któremuś z młodych odechciało się wspólnego życia. Nie będę się narażała na szarpaniny o moją własność z jakąś dzierlatką!
Nie przegap tego: Z życia wzięte. "Kiedy rodzice wyrzucili mnie z domu, tylko jedna osoba podała mi pomocną dłoń": To była moja teściowa
Zerknij: Danuta Holecka wygłosiła komunikat. Wie, jak zaskoczyć widzów