Od samego początku pandemii wśród społeczeństwa panuje przekonanie, iż COVID-19 dotknąć może jedynie osoby starsze, i że to właśnie tylko dla nich jest groźny. Jak się jednak okazuje, prawda jest zupełnie inna - oraz znacznie bardziej przykra. Przekonał się o tym trener z Pułtuska, który postanowił zaapelować do wszystkich Polaków.
Sytuacja była naprawdę dramatyczna
Przed Pawłem Brodzkim, 36-latkiem z Pułtuska, kariera dopiero stanęła otworem - jakiś czas temu mianowany został trenerem tamtejszej drużyny piłkarskiej, która dotychczas niezbyt dobrze radziła sobie w ligowych rozgrywkach. Wszystko zmieniło się po objęciu stanowiska przez Pawła.
Niestety, dobrą passę drużyny szybko przerwała pandemia koronawirusa. Kiedy podczas jednego z meczy Brodzki poczuł, że dopada go gorączka, spodziewał się najgorszego. Nie pomylił się - test na obecność wirusa, który zrobił już następnego dnia, okazał się pozytywny.
Jak opowiedział dziennikarzom Radia Zet, jego termometr stale wskazywał na 40-stopniową gorączkę. Brodzkiego zaczęły również męczyć kaszel, podczas którego z gardła wydzielała się krew, odruchy wymiotne, oraz brak smaku i węchu. Młody trener przez cały czas bagatelizował jednak swój stan - był zdania, że za kilka dni objawy miną, więc nie ma sensu wzywać pomocy.
Niestety, był w błędzie. Już po tygodniu jego stan pogorszył się do tego stopnia, iż zupełnie stracił on kontakt z rzeczywistością. W końcu przerażona żona postanowiła wezwać karetkę - jak się później okazało, w ostatniej chwili, bo nawet kilkanaście godzin później mogłoby już być za późno. Po przybyciu do szpitala jego wyniki były tak złe, że wolał nawet nie przytaczać słów komentującego je lekarza.
"Powiedzieli, że sytuacja jest poważna. Wiesz, wolę nie mówić, jak moje wyniki skomentował jeden z lekarzy (...) Po prostu naszej rozmowie przysłuchuje się mój 5-letni syn" - mówił w rozmowie z Radiem Zet.
Sytuacja znacznie poprawiła się, gdy podano Pawłowi osocze ozdrowieńca - wciąż jednak nawet najprostsze czynności sprawiały mężczyźnie trudność. Po dwudziestu dniach przebywania w szpitalu wreszcie udało mu się wrócić do domu. Postanowił to wykorzystać jako okazję do ostrzeżenia wszystkich, którzy bagatelizują pandemię.
Trener zaznaczył, że każdego dnia, którego przebywał w szpitalu, przed jego oczami rozgrywały się dramaty - chociaż znaczną część chorych stanowiły osoby starsze, to nie brakowało również ludzi młodych, którym dotychczas wydawało się, że dla nich wirus nie stanowi niebezpieczeństwa.
Brodzki zaapelował, by nie bagatelizować obecnej sytuacji i stosować się do wszystkich zaleceń sanitarnych - może to bowiem uratować wiele żyć.
Zobacz także: Pewna kobieta przetrwała bardzo ciężki poród. Cudem uszła z życiem. To co się później stało, było niesamowite
Może cię zainteresować: Nieprawdopodobna historia kobiety, która chciała się wyspowiadać. Nie spodziewała się takich słów od duchownego, wybiegła z kościoła
Pisaliśmy również o: Najnowsze fakty dotyczące ślubu Wiśniewskiego i Mandaryny właśnie ujrzały światło dzienne. Nikt o tym nie wiedział przez 17 lat