Jak podaje portal "Wirtualna Polska", pierwsza dama Ukrainy znajduje się w bardzo trudnym położeniu, podobnie jak milionów Ukraińców, którzy mierzą się z rosyjską agresją. Ołena Zełenska ma świadomośc, że w każdej chwili może stracić życie. Nie zamierza jednak milczeć w sprawie zbrodni dokonywanych w jej ojczyźnie przez rosyjskich żołnierzy. Stąd jej aktywność w mediach społecznościowych i wywiady.
Ołena Zełenska nie zamierza milczeć
Żona ukraińskiego prezydenta stara się ze wszystkich sił wspierać Ukraińców. Aktywnie relacjonuje, co dzieje się w jej kraju. Opowiada nie tylko o zbrodniach dokonywanych przez rosyjskich żołnierzy, ale także o pomocy i wsparciu, na jakie mogą liczyć Ukraińcy w tych trudnych dla nich dniach.
W rozmowie z "The Guardian" Ołena Zełenska przyznała, że wybuch wojny wydawał jej się czymś nieprawdopodobnym i nierealnym. Po tym, jak zaczął się atak, pierwsza dama spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wraz z dziećmi udała się do schronu. Wspominając tamten dzień Zełenska mówi, że przez cały dzień starała się robić dobrą minę do złej gry.
Przyznała, że cały czas miała do twarzy przyklejony uśmiech, który miał dać jej dzieciom jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa. Wieczorem tego samego dnia, zobaczyła się na krótko z ukochanym. Wyznała, że to był moment, w którym uświadomiła sobie, że być może przytuliła męża ostatni raz.
W jednym ze swoich przemówień, Wołodymyr Zełenski przyznał, że Rosja obrała sobie jego za cel numer jeden, a jego rodzinę jako cel numer dwa. Ukraińska pierwsza dama w rozmowie z "The Guardian" podkreśliła, że stara się nie myśleć o tym, co grozi jej lub jej najbliższym. W przeciwnym razie z "popadłaby w paranoję".
Co sądzicie o postawie Ołeny Zełenskiej?
To też może cię zainteresować: Joe Biden znalazł się w niepokojąco wyglądającej sytuacji. Zaraz po wypadku zapewnił, że nic złego się nie stało. Prezydent USA wystraszył wiele osób
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Potężny pożar lasu w jednym z regionów w Polsce. Ogień rozprzestrzeniał się w szybkim tempie na granicy dwóch województw. Na miejscu pracują strażacy