Jak przypomina portal "Goniec", pod koniec stycznia bieżącego roku do 32-letniej pani Justyny z Dębicy, wezwano pogotowie. Kobieta skarżyła się na ból w klatce piersiowej, do którego doszły z czasem duszności i problemy z widzeniem. Ratownicy medyczni zostali poinformowani o tym, że w rodzinie kobiety występowały poważne problemy kardiologiczne. Kobieta trafiła na SOR dębickiego szpitala, gdzie kobieta spędziła 7 godzin. Ostatecznie zmarła. Rodzina kobiety winą za jej śmierć obarcza szpital. Na te zarzuty reaguje dyrektor placówki.
Śmierć 32-letniej pani Justyny
24 stycznia bieżącego roku do 32-letniej pani Justyny wezwano pogotowie. Matka dwójki dzieci skarżyła się na ból w klatce piersiowej, duszności, do których z czasem zaczęły dołączać problemy ze wzrokiem. Ratownicy wykonali kobiecie EKG, które wykazało zaburzenie w pracy serca. Pacjentka nalegała na przewiezienie do szpitala.
Załoga karetki miała zostać poinformowana przez męża kobiety, że w jej rodzinie występowały przypadki zespołu Marfana, poważnego schorzenia kardiologicznego. Choć pogotowie wezwano do pani Justyny około godziny 16. Badania przeprowadzono u niej jednak dopiero około 21. To właśnie wtedy potwierdzono powstanie u kobiety tętniaka rozwarstwiającego aorty.
Zapadła decyzja o przewiezieniu pacjentki do Rzeszowa, gdzie miała przejść operację. Karetka wyjechała z Dębicy dopiero po północy. W drodze serce kobiety się zatrzymało, a ratownicy zdecydowali do zjechaniu do najbliższego szpitala, który znajdował się w Sędziszowie Małopolskim. Pomimo wysiłku lekarzy kobieta zmarła kwadrans po godzinie pierwszej.
Zarzuty i obrona
Rodzina pacjentki nie ma wątpliwości, że za śmierć 32-letniej pani Justyny odpowiada dębicka placówka. Sprawę zgłoszono do prokuratury, która zdecydowała o przeprowadzeniu sekcji zwłok. Potwierdzono, że przyczyną śmierci pacjentki był zawał serca.
Dębicka placówka odpiera zarzuty. "Pacjentka została przyjęta do SOR z zachowaniem procedur postępowania i przez cały czas pobytu w oddziale miała wykonywane badania diagnostyczne oraz była leczona adekwatnie do zgłaszanych przez chorą dolegliwości" - można przeczytać w wydanym przez placówkę oświadczeniu.
Także dyrektor placówki Przemysław Wojtas postanowił odnieść się do zarzutów stawianych jego placówce. Jego zdaniem, rodzina o zespole Marfana w rodzinie miała powiedzieć już po zgonie pacjentki. Przekazał, że gdyby taka informacja pojawiła się w dokumentacji, 32-letnia pani Justyna zostałaby oznaczona kodem czerwonym w triażu, a nie żółtym, jak miało to miejsce. To sprawiłoby, że znacznie szybciej zajęto by się jej stanem.
Co sądzicie o całej sytuacji?
To też może cię zainteresować: W jednym z polskich miast doszło do niecodziennych narodzin. Tata noworodka stanął na wysokości zadania
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. Babcia oczekiwała od 5-letniej wnuczki zaproszenia na przyjęcie urodzinowe. Telefonu nie było, więc się na nią obraziła
O tym się mówi: Kibice Kamila Stocha wstrzymali oddech. Czy skoczek zdecyduje się zakończyć karierę. Adam Małysz ujawnił plany