Jak podaje portal "Radio Zet", Państwowa Inspekcja Pracy (dalej: PIP) przeprowadziła w "Newsweeku" kontrolę, która była prowadzona w związku z niewłaściwym zachowaniem Tomasza Lisa, na jakie skarżyli się pracownicy czasopisma. W jej trakcie na nieodpowiednie zachowanie Lisa miało skarżyć się dwie osoby. Jak całą sprawę skomentował były naczelny?

Zwolnienie Tomasza Lisa z "Newsweeka"

Niespodziewane zwolnienie Tomasza Lisa z funkcji redaktora naczelnego "Newsweeka" wywołało ogromne poruszenie. Szybko okazało się, że przyczyną zwolnienia miały być skargi podwładnych Lisa na jego nieodpowiednie zachowanie, które miało nosić znamiona mobbingu. Właściciel tytułu zgodził się, aby PIP zajął się sprawą.

Tomasz Lis/YouTube @Tomasz Lis
Tomasz Lis/YouTube @Tomasz Lis
Tomasz Lis/YouTube @Tomasz Lis

Z informacji przekazanych przez "Rzeczpospolitą" wynika, że kontrola PIP-u trwała przez blisko miesiąc (w dniach od 29 czerwca do 26 lipca). Koncern Ringier Axel Springer Polska wystąpił z wnioskiem o utajnienie wyników prowadzonego postępowania.

Wśród pracowników miała zostać przeprowadzona ankieta, która odbywała się pod nadzorem biegłego psychologa. W ankiecie mogło wziąć udział 30 pracowników, jednak 22 nie zdecydowało się na jej wypełnienie. Z 8 wypełnionych ankiet wynikało, że wobec Lisa tylko 2 osoby wyraziły zastrzeżenia.

Do wyników postępowania PIP, jakie ogłosiła "Rzeczpospolita", odniósł się sam zainteresowany. Swój komentarz do sprawy Tomasz Lis zamieścił w mediach społecznościowych.

"Nie oczekuję przeprosin ani nawet refleksji. Jako chrześcijanin mam tylko jedno wyjście - wybaczam. Ale nie wiem, czy kiedykolwiek będę umiał zapomnieć" - napisał na Twitterze.

Co sądzicie o całej sprawie?

To też może cię zainteresować: Dodatkowe pieniądze trafią do seniorów już niebawem. Nie wszyscy seniorzy dostaną czternastkę. Kto może liczyć na zastrzyk gotówki

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: "Wściekły" noworodek gwiazdą internetu. Dziewczynka ma już dwa lata. Jak wygląda

O tym się mówi: Niepokojące doniesienia płyną z jednego z europejskich państw. Odnotowano tam przypadki choroby, z którą lekarze nie mieli do czynienia od 4 dekad