Co było początkiem sądowej batalii?

Wszystko zaczęło się od zwykłej pomyłki pracownicy Bialskiego Centrum Kultury. Kobieta przelała honorarium, o wysokości 4550 złotych, za koncert innego tenora Witolda Matulki na konto Marka Torzewskiego.

– „Kiedy zorientowałam się, że doszło do omyłki, natychmiast zadzwoniłam do menadżerki pana Torzewskiego prosząc o zwrot pieniędzy” – tłumaczyła w sądzie.

Wydawałoby się, że sprawa jest banalnie prosta, jednak zaczęła się komplikować. Zarówno artysta, jak i jego menadżerka nie dokonali zwrotu gaży. Ponadto unikali oni kontaktu z Bialskim Centrum Kultury i policją, co finalnie doprowadziło Marka Torzewskiego przed oblicze sądu.

Sprawa Marka Torzewskiego w sądzie

Proces ws. tenora Torzewskiego rozpoczął się latem. Mężczyzna był na tyle pewny swoich racji, że występował bez obrońcy. Twierdził, że pieniądze, które przypadkowo znalazły się na jego koncie, należały mu się za zwrot kosztów podróży na występ w Białej Podlaskiej sprzed paru lat. Nie przedstawił jednak dowodów.

– „Oskarżonym powodowała chęć wzbogacenia się. Jako człowiek wykształcony miał świadomość, że powinien oddać pieniądze” – uzasadniała wyrok sędzia Aneta Żuraw-Kędziora.

Sędzia skazała tenora na wyższą grzywnę niż wnioskował prokurator na ostatniej rozprawie. Mężczyzna nie tylko musi zwrócić 4550 zł gaży, którą przywłaszczył i nie chciał oddać, ale ma jeszcze do zapłacenia 7,5 tysiąca złotych kary. Wyrok jest nieprawomocny. Marek Torzewski może się od niego odwołać.

Może zainteresuje Cię to: PADŁA DECYZJA W SPRAWIE KANDYDATURY TUSKA W WYBORACH PREZYDENCKICH

Zobacz także: PREZYDENT DUDA DRŻY O SWOJE STANOWISKO! BĘDZIE MUSIAŁ WYPROWADZIĆ SIĘ Z PAŁACU?

Na portalu "Życie" pisaliśmy o: RZĄDZĄCY CHCĄ POWSTANIA KOLEJNEGO WOJEWÓDZTWA W POLSCE. CZY PLAN KACZYŃSKIEGO SIĘ POWIEDZIE