„13 posterunek” jest bez wątpienia jednym z najpopularniejszych Polskich seriali. Perypetie nie do końca rozgarniętych funkcjonariuszy Policji, śledziły tysiące Polaków. Niestety, życie prywatne jednego z bohaterów, nie było tak zabawne jak to serialowe.

Mowa tu o Marku Walczewskim, który w „13 posterunku” wcielał się w rolę Stępnia. Mężczyzna przez większość swojego życia, zmagał się z chorobą. Po jego śmieci, o wszystkim zdecydowała się opowiedzieć żona aktora Małgorzata Niemirska.

Jak zdradza żona aktora, mężczyzna pierwsze oznaki choroby zauważył w 1994 roku. Rozpoczęło się od niewinnego zapominania, które z początku traktowano było jako coś normalnego. Wszystko zmieniło się wówczas, gdy okazało się, że aktor cierpi na chorobę Alzheimera.

Mężczyzna zgłosił się do specjalisty w 2000 roku. Lekarz powiedział mu wówczas, że jego stan jest poważny, a choroba jest już w zaawansowanym stopniu rozwoju.

- Codziennie się z nim żegnałam. To było straszne patrzeć, jak najukochańsza osoba traci kontakt ze światem – zdradza żona aktora.

Najgorsze jednak było dopiero przed nim. Mężczyzna nie spodziewał się tego, że trafi do specjalistycznego ośrodka dla chorych na Alzheimera. Walczewski spędził w nim aż 9 lat. Jego stan pogarszał się z dnia na dzień. Doszło do tego, że mężczyzna nie pamiętał już zupełnie nic.

Marek Walczewski zmarł w 2009 roku, po 9 latach ciężkich zmagań z chorobą. Jego żona po dziś dzień, nie może pogodzić się ze stratą ukochanego męża.

- Łączyła nas niespotykana więź. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła z kimś innym przeżyć aż 35 lat. My się kochaliśmy, ale też lubiliśmy, dlatego czuję się taka osamotniona.