Słynny Polski reżyser, twórca takich hitów jak m.in. "Miś", "Nie ma róży bez ognia", czy "Alternatywy 4", zmarł w samotności. Wszystkiemu winna okazała się być papirologia, która zatrzymała żonę reżysera w Polsce.
Kiedy Stanisława Bareja wyjeżdżał na dwumiesięczne stypendium do Essen, nie spodziewał się, że będzie to jego ostatnia podróż. Wyjazd do RFN, miałby dla reżysera nowym początkiem. Chęć zdobycia pieniędzy przysłoniła mężczyźnie nawet przesłanki, które świadczyli o pogarszającym się stanie jego zdrowia.
Jak podaje Pikio.pl, Stanisław Bareja, po rozwiązaniu problemów z otrzymaniem paszportu, dotarł na teren RFN, by pracować jako doradca na planie filmu o Zagłębiu Ruhry.
Niespodziewanie, dnia 11 czerwca 1987 roku mężczyzna zasłabł. Jak się okazało miał wylew. Nieprzytomnego mężczyznę znalazł administrator pokojowy - Herbert Rickmann. Reżysera przewieziono do szpitala w St. Joseph Katholisches Krankenhaus w Essen.
Zaniepokojona wydarzeniem żona reżysera, wybrała się w podróż do RFN. Niestety, ze względów urzędowych, nie mogła opuścić kraju. Zmuszona była czekać na decyzję milicjantów, którzy uważali, że kobieta chce uciec z kraju.
- Twierdzili, że te telegramy ze szpitala, z muzeum, gdzie mąż pracował, są po to, żebym mogła wybrać wolność (…) Milicjanci doszli do wniosku, że chcę uciec, a Staszek był umierający – powiedziała Hanna Kotkowska-Bareja.
Kobiecie udało się dotrzeć do RFN dopiero 14 czerwca. Niestety, nie mogła pożegnać się z mężem. Stanisław już nie żył.
Warto sobie przypomnieć...ŻEGNAMY ZNANEGO AKTORA. ZAGRAŁ AŻ W 60 FILMACH
Portal "Życie" pisał: CZY TO BYŁA WPADKA LEWANDOWSKICH? NIEOCZEKIWANE WYZNANIE ANNY NA TEMAT CIĄŻY
Informował również: GIANNI VERSACE, PROJEKTANT WIZJONER. DZIŚ ŚWIĘTOWAŁBY 73-CIE URODZINY