Siedziałam w kuchni, wpatrując się w ekran telefonu. Na wyświetlaczu widniało imię mojej starszej córki, Ewy. Rozmowa, którą przeprowadziłyśmy kilka minut wcześniej, wciąż dźwięczała mi w uszach.
– „Mamo, nie mogę jej pomóc. To nie moja odpowiedzialność” – powiedziała chłodno, niemal obojętnie.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Młodsza córka, Ania, była w trudnej sytuacji. Jej mąż stracił pracę, a ona sama walczyła o utrzymanie domu i dzieci. Potrzebowali pieniędzy na pilną operację ich najmłodszego synka. Lekarze mówili, że czas gra kluczową rolę, a suma, którą musieli zebrać, była poza ich zasięgiem.
Wiedziałam, że Ewa miała możliwości, by pomóc. Była dobrze sytuowana, z sukcesem prowadziła własną firmę. Mieszkała w eleganckim domu i co kilka miesięcy wyjeżdżała na wakacje do egzotycznych miejsc. Ale kiedy poprosiłam ją, żeby wsparła swoją siostrę, jej odpowiedź była jednoznaczna:
– „Mamo, rozumiem, że to trudna sytuacja, ale każdy musi dbać o siebie. Ja ciężko pracowałam na to, co mam, i nie zamierzam teraz wszystkiego rozdawać.”
Siedząc w tej cichej kuchni, nie mogłam powstrzymać łez. Jak to możliwe, że wychowałam córkę, która potrafiła być tak egoistyczna? Zawsze myślałam, że więzi rodzinne są najważniejsze, że w chwilach kryzysu musimy się wspierać. A teraz patrzyłam na rosnącą przepaść między moimi dziećmi i czułam, jak moje serce pęka.
Postanowiłam porozmawiać z Ewą osobiście. Następnego dnia pojechałam do niej. Jej dom był imponujący – nowoczesna architektura, drogie meble, wszystko idealnie dopasowane. Ale ten luksus nie przyniósł mi pocieszenia. Wręcz przeciwnie, przypominał mi o jej decyzji.
Ewa powitała mnie uśmiechem, ale w jej oczach widziałam dystans.
– „Mamo, nie chcę, żebyśmy się kłóciły” – zaczęła, zanim zdążyłam coś powiedzieć. – „Ale musisz zrozumieć, że nie jestem bankiem.”
– „To nie o pieniądze chodzi, Ewa” – przerwałam jej. – „Chodzi o twoją siostrę. O twojego siostrzeńca, który potrzebuje pomocy. Czy naprawdę możesz spać spokojnie, wiedząc, że mogłabyś uratować życie, ale tego nie zrobiłaś?”
Przez chwilę milczała. Potem westchnęła i odwróciła wzrok.
– „Mamo, nie rozumiesz. Pomagałam jej już wiele razy. A co, jeśli znowu wpadnie w problemy? Nie mogę być jej podporą na zawsze.”
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Moje serce mówiło mi, że Ewa powinna pomóc, ale jej słowa również miały swoją logikę. Może rzeczywiście czuła się zmęczona byciem tą, która zawsze ratuje sytuację. Ale czy w tej sytuacji nie liczyło się coś więcej niż logika? Czy miłość i odpowiedzialność za rodzinę nie powinny być ponad tym wszystkim?
Kiedy wróciłam do domu, zadzwoniłam do Ani. Jej głos był cichy, wyczerpany. Opowiedziałam jej o rozmowie z Ewą, choć starałam się nie mówić wszystkiego. Nie chciałam dodawać jej bólu.
– „Mamo, nic się nie martw” – powiedziała Ania. – „Jakoś sobie poradzimy. Zawsze sobie radzimy.”
Ale ja wiedziałam, że to nieprawda. Tym razem sytuacja była zbyt poważna. Nie spałam całą noc, myśląc o tym, co mogę zrobić. Czy powinnam sprzedać swój dom? Czy mogłam znaleźć pomoc gdzie indziej? Jedno wiedziałam na pewno – rodzina nie powinna zostawiać siebie w potrzebie. A ja zrobię wszystko, żeby udowodnić to Ewę, nawet jeśli będzie to wymagało poświęcenia wszystkiego, co mam.
To też może cię zainteresować: Nowe doniesienia w sprawie zdrowia Króla Karola III. Jego stan uległ zmianie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Jacek Kurski dostał nową pracę. Były prezes TVP wraca do telewizji