Obecnie przebywa na urlopie macierzyńskim. Chociaż jej były mąż płaci alimenty, są one minimalne. W rezultacie musimy wykorzystywać moją pensję do opłacania mieszkania, artykułów spożywczych, ubrań dla naszego wnuka i osobistych wydatków córki.
Ponieważ moja córka była przyzwyczajona do wygodnego stylu życia podczas małżeństwa, trudno jej było dostosować się do nowych realiów. Jej poprzednia praca była łatwa, bardziej zależało jej na wyglądzie niż na dochodach i była w dużym stopniu zależna od wsparcia finansowego męża.
Ostrzegałam ją przed możliwymi konsekwencjami jej stylu życia, ale zignorowała moje obawy. Teraz gdy mieszkamy razem, obciążenie finansowe stało się nie do zniesienia. Jej wyobrażenie o zakupach jest luksusowe: wybiera najdroższe produkty. Nawet proste prośby, takie jak gotowanie, skutkują zamawianiem drogich posiłków zamiast samodzielnego gotowania.
Niezdolność mojej córki do przystosowania się do skromniejszego stylu życia i jej odmowa odpowiedzialnego zarządzania finansami wyczerpały już moją cierpliwość. Ciągle narzeka na swoją trudną sytuację, ale nie podejmuje żadnych wysiłków, by się zmienić.
Jej zachowanie wyjaśnia teraz całe napięcie w jej małżeństwie i nie dziwię się, że zakończyło się ono rozwodem. Jestem u kresu wytrzymałości i myślę o tak drastycznych środkach, jak po prostu poproszenie jej o odejście, przede wszystkim dla dobra mojego wnuka. Moja cierpliwość wyczerpuje się z każdym dniem...
Nie przegap: Spore zmiany w "Familiadzie". Na premierowe odcinki teleturnieju przyjdzie nam długo poczekać