Kiedy mama odeszła, tata nie chciał zajmować się małym dzieckiem. Zabrał ją do babci w wiosce. Baba Zosia była w stodole i nie widziała podjeżdżającego samochodu, słyszała tylko trzask drzwi i odjeżdżający samochód. "Kto tam?" pomyślała babcia i poszła się rozejrzeć. Zobaczyła małą dziewczynkę stojącą przy płocie i trzymającą się bramy - "To jest to, Łukasz to dupek, zostawił dziecko i odjechał". Babcia Zosia przeklęła i zabrała wnuczkę do domu.
Wieczorem dziadek Zbyszek wrócił z sianokosów i widząc wnuczkę, zapytał: - Co? Łuksz podrzucił i odjechał? - Odjechał. Zostawił Darkę pod płotem i odjechał. Ludzie słusznie mówią, że nikt nie potrzebuje dziecka oprócz matki.
Długo narzekali na obecną moralność, a gdy zrobiło się ciemno, poszli spać. Czas mijał, staruszkowie wychowywali wnuczkę najlepiej, jak potrafili. Na swój własny, starczy sposób. Nauczyli ją szanować ludzi, kochać przyrodę i jak prawidłowo prowadzić gospodarstwo, jak opiekować się krową, jak karmić prosięta i kury.
Daria szybko dorosła i stała się dobrą pomocą dla swoich dziadków. Babcia i dziadek nie mogli się nacieszyć widokiem swojej wnuczki, która wyglądała jak jej matka. Ona również nigdy nie opuściła rodziców, zawsze starała się pomóc. Ich córka odeszła, ale wciąż dobrze ją wspominają.
Daria niedługo skończy szkołę. Pewnego wieczoru dziadek rozpoczął rozmowę — Zosiu, Darka jest już dorosła, kończy szkołę z wyróżnieniem, powinna studiować gdzie indziej, jest taka mądra...
Wyciągnęli ostatnie pieniądze, które zostały im na pogrzeb, i wysłali wnuczkę do miasta, żeby nauczyła się rozumieć świat.
Daria wstąpiła do szkoły ekonomicznej, uczyła się, skończyła z wyróżnieniem i wróciła na wieś, nie kusił jej zgiełk miasta. Starzy ludzie cieszyli się z jej przyjazdu, nie zapomniała, przyjechała, nie zostawiła ich samych, by przeżyć swoje życie. Daria postanowiła podźwignąć wieś, zająć się gospodarstwem. Dostała ziemię, pożyczkę, zatrudniła ludzi.
Zbudowała dobrą farmę, kupiła krowy. Bardzo brakowało jej ludzi, więc zamieściła ogłoszenie w gazecie, że potrzebuje pracowników. Obiecała dobrze zapłacić i zapewnić zakwaterowanie.
W ramach pracy wyremontowała kilka opuszczonych domów. Nie, żeby ludzie przychodzili do niej tłumnie. Z wyjątkiem tego, że pojawił się jeden facet. Brudny, zarośnięty, w podartym ubraniu. Przyszedł do Darii i nazwał się jej ojcem. Nie prosił o nic, ani o pieniądze, ani o przebaczenie, ponieważ zdawał sobie sprawę, że nie może porzucić swojego dziecka, a po dwudziestu pięciu latach po prostu przyjść i powiedzieć: "Przepraszam".
Jedyną rzeczą, o którą prosił, była pomoc w każdy możliwy sposób. Został sam, nikt go nie potrzebował. Może przynajmniej jego córka mogłaby go wykorzystać w jakiejś pracy. Łukasz mówił to wszystko, ale płakał. Córka mu wybaczyła, ale nie od razu, po kilku miesiącach. Od tego czasu jej ojciec mieszka w pobliżu córki, pomagając jej w każdy możliwy sposób. Boi się tylko, że znów zostanie sam, nikomu niepotrzebny.
Nie przegap: "Kurzopki" mają za sobą debiut w "Halo tu Polsat". Katarzyna Cichopek nie mogła dłużej milczeć
Zerknij: Zaskakujące doniesienia w sprawie Julii Szeremety. Czy ma jednak szansę na złoto