Moja teściowa uważa mnie za drapieżnika, od pierwszego dnia naszej znajomości zaznaczyła to bardzo wyraźnie, z żalem mówiąc, że wychodząc za Olka, zabrałam jej syna, dla którego tak wiele poświęciła...
Ten niekończący się łańcuch litości ze współczuciem dla samej siebie może trwać jeszcze długo. Mocno wybiło teściową z koleiny jeszcze kilka momentów, na które była zła, ale nie mogła nic zrobić. Pierwszy — my po ślubie od razu zaczęliśmy mieszkać na swoim terenie, po babci odziedziczyłam cudowne mieszkanie — trzy pokoje jednak z małą kuchnią, ale to już drobiazgi. A druga — moja teściowa, która uważała się za niedoścignioną mistrzynię gotowania i pieczenia, zdała sobie sprawę, że aby konkurować z asystentką szefa kuchni dużej restauracji, czyli ze mną, musiałaby się jeszcze wiele nauczyć.
Żeby się na mnie odegrać, ogłosiła wszystkim, że najpiękniejszym dniem, na który zawsze czeka, są urodziny Olka.
Każde urodziny mojego męża były jak wieczór wspomnień z młodości teściowej, to ona była w centrum uwagi, a nie daj Boże, gdyby któryś z gości nie przyniósł dwóch prezentów — Olkowi i jej!
I oto nadeszły trzydzieste piąte urodziny mojego męża. Postanowiłam wziąć inicjatywę w swoje ręce i wykonałam ruch, wiedząc, że perswazja i targowanie się z teściową będą absolutnie bezużyteczne.
Złożyłam i opłaciłam zamówienie w wiejskim ośrodku wypoczynkowym, w lesie, w pobliżu dużego jeziora. Zapłaciliśmy za dwa domki, w sumie czternaście miejsc noclegowych i dwie altanki nad brzegiem jeziora. Całe to bogactwo dostaliśmy na dwa dni. Plus grille, huśtawki, leżaki i inne rzeczy do relaksu, jako bonus.
Kiedy czyn został dokonany, podjechałam do mojego ukochanego i powiedziałam mu, że przygotowałam niespodziankę na jego urodziny. Był trochę zaskoczony i westchnął: - Co to może być za niespodzianka, znowu babcie będą się zbierać, żeby wspominać moje pieluchy...
Roześmiałam się: -Nie zgadłeś! Wyjeżdżamy za miasto, nad jezioro, z rodzicami i przyjaciółmi, na dwa dni!
Mąż zaniemówił na chwilę, a potem z wahaniem powiedział: - A mama?... Myślę, że nie będzie szczęśliwa... - Musiałam nauczyć mojego męża właściwej drogi: - Czyje są urodziny, twoje czy mamy? Dobrze, zgadzam się, kupię jej prezent, ale niech spotka się z koleżankami w inny dzień, ile można?!
Mąż przytaknął, ale ostrożnie odpowiedział, że nie wie, jak powiedzieć o tym mamie. Musiałam wziąć ogień na siebie. Trzy dni później pojechałam do teściowej. Zdecydowałam się pojechać, bo byłam pewna, że odłoży słuchawkę, gdy tylko usłyszy o tym, jak będziemy świętować urodziny jej syna.
Nastawiłam się na cierpliwość i pozytywne nastawienie, i z najbardziej promiennym uśmiechem zaczęłam opisywać szczegóły przyszłej imprezy. Z każdym kolejnym zdaniem moja teściowa stawała się coraz bardziej ponura, aż w końcu przerwała moje opowieści o miłości do natury, świeżego powietrza i piękna tafli wody: "A jak moi przyjaciele się tam dostaną, pomyślałaś?
Musiałam nieco zmienić ton, przyznając jednocześnie rację teściowej, że jej znajomi nie będą mieli jak się tam dostać, ale nie będzie takiej potrzeby, bo wszystkie miejsca są już rozdysponowane — my, teściowa, moi rodzice i nasi znajomi. Zaproponowałam, by teściowa spotkała się ze swoimi znajomymi w innym terminie.
Nakrzyczała na mnie, że nie dość mi było, że ukradłam jej syna, bo teraz odbieram jej jedyny dzień w roku, na który tak czekała!
Kiedy wracałam do domu, moja teściowa zdołała wstrząsnąć nerwami Olka przez telefon, był zdenerwowany, że moja matka tak ultymatywnie przejęła moją inicjatywę, ale obliczyłam poprawnie, przez trzy dni przyzwyczaił się już do idei urodzin na łonie natury, wśród przyjaciół, zaprosiliśmy już wszystkich, więc nie było jak się wycofać.
Nie przegap: Z życia wzięte. "Dlaczego nie jesteś moją mamą? Jesteś taka miła": Moja mama zawsze krzyczy i mówi, że jestem brzydka