Teściowa oszczędza je na "starość". Rozumiem, że w przyszłości planuje je wynająć, ale na razie tylko je zamknęła i co jakiś czas tam zagląda i bierze rachunki. No i jestem ja z mężem, młoda komórka społeczna, która powstała dwa lata temu.

Nie mamy własnego kąta, ale marzymy o nim i dążymy do jego realizacji, a póki co wynajmujemy mieszkanie, co bardzo utrudnia nam oszczędzanie pieniędzy na realizację tego marzenia.

Nie chcemy mieszkać z rodzicami z wielu obiektywnych powodów. O drugim mieszkaniu teściowej dowiedziałam się jakiś rok temu. Zapytałam wtedy męża, co to za drugie mieszkanie, a on powiedział mi o odziedziczonym mieszkaniu mamy, którego wciąż nie była gotowa wynająć.

Byłam zaskoczona, że teściowa nie pozwoliła nam tam zamieszkać, tym samym pozbywając się problemu czynszu i wynajmu dla nas, ale skoro nie jesteśmy tam zapraszani, to znaczy, że jest jakiś powód, choć nie rozumiałam jaki.

Jednak ostatnio teściowa zaczęła mi coraz częściej opowiadać o strasznym czynszu i o tym, jak ciężko jest jej płacić zarówno za swoje, jak i za drugie mieszkanie. Mówiła to wszystko z taką aluzją, żeby jej syn się w to wczuł i zaczął płacić za puste mieszkanie, zdejmując z mamy problem dodatkowych kosztów.

Jednak samo płacenie za puste mieszkanie, gdy mieszkamy u obcych ludzi, to nonsens. Powiedziałam mężowi, żeby porozmawiał z mamą i poprosił ją, żeby pozwoliła nam tam zamieszkać. Mąż tak zrobił, ale wynik rozmowy nie był przyjemny.

Teściowa delikatnie odmówiła, mówiąc, że spowoduje to tylko niepotrzebne napięcie w rodzinie: "Będę go potrzebować, a wy tam będziecie, będzie mi niewygodnie was wyrzucić. I źle jest brać czynsz od was jak od obcych" - powiedziała teściowa. I nie jest głupią kobietą, ale mówi takie bzdury.

Byłoby jej niewygodnie, gdyby nas wyrzuciła.... A teraz, kiedy płacimy pieniądze obcym, czuje się komfortowo. Prosząc syna o uiszczanie opłat komunalnych za puste mieszkanie, w którym nie chce pozwolić nam mieszkać, jest również bardzo wygodne, bez dyskomfortu.

Powiedziałam mężowi, że na takich warunkach nic nie zapłacimy. Niech albo lokatorzy tam pójdą i płacą czynsz, albo my, zysku nie będzie, ale jednocześnie koszty zostaną zmniejszone. Mój mąż po prostu nie chce już poruszać tej kwestii z matką i nie zamierza za nic płacić.

Zrozumiałam, że od dawna jest obrażony, że nawet tymczasowo nie zaproponowano mu zamieszkania w tym mieszkaniu. Ja się nie obrażam, ale logiki w postępowaniu teściowej nie widzę. Jest jak pies ogrodnika — sama nie je i innym nie pozwala.

Zerknij: Z życia wzięte. "Za późno na zabawę z wnukami! Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej!": Mówi synowa

Nie przegap: 6 246,13 złotego dodatku do emerytury. ZUS i KRUS przyjmują wnioski od osób z konkretnego rocznika