Z jakiegoś powodu panuje opinia, że ​​​​dziewczyny i kobiety są z założenia ładniejszymi stworzeniami niż mężczyźni; bardziej kochają porządek w domu, czystość i świeżość. Pewnie ma to pewne podstawy, jednak nie wszystko jest tak oczywiste, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.

Kiedyś spotykałam się z Aleksandrem. U niego w domu nie powiem, że jest aż tak strasznie, ale zawsze było co robić, jeśli chodzi o porządek. Nie umyłeś naczyń po obiedzie? No i co, wytrzyma do wieczora! Nie wyjąłeś rzeczy z pralki? Poczekają, aż zacznie się mecz piłkarski!

Para/YouTube @Czas na historię
Para/YouTube @Czas na historię
Para/YouTube @Czas na historię

Takich przykładów dotyczących porządku w domu Aleksandra mogę podać dziesiątki. Przez jakiś czas próbowałem naprowadzić go na właściwą drogę, a sama starałem się utrzymać choć minimalny, moim zdaniem, porządek, ale właścicielowi mieszkania wcale nie zależało na reedukacji, a to zaczęło irytować.

Najprawdopodobniej z tego powodu, kiedy poznałem Władysława, prawie bez wahania zerwałem związek z moim niechlujem. Mój nowy chłopak był całkowitym przeciwieństwem poprzedniego. Zawsze ubrany idealnie. Patrząc na niego, wydawało mi się, że coś jest nie tak z moimi ubraniami. U Władysława wszystko było harmonijnie dobrane, wyprasowane, wypolerowane, pod względem rozmiaru itp.
Kiedy po raz pierwszy dotarłam do jego mieszkania, zdziwiłam się, że wszędzie panuje idealny porządek, na krzesłach nie leży ani jedna rzecz, nie mówiąc już o malowniczo porozrzucanych skarpetkach. Naczynia wyglądają jak prosto ze sklepu, na kranach nie ma ani jednej plamki wody, w łazience szampony, żele, kremy, równomiernie rozłożone maszynki do golenia ułożone w porządku, jednym słowem nie w mieszkaniu, ale jakaś świątynia porządku!
Moja pierwsza myśl była taka, że ​​Władysław zapraszając mnie do siebie, zorganizował generalne sprzątanie z udziałem firmy sprzątającej i chciał zrobić wrażenie. Po jego mieszkaniu-muzeum chodziłem z pewnym niepokojem, bojąc się, że coś zepsuję. Potem jakoś nie zwróciłem uwagi, że właściciel mieszkania wziął to za oczywistość.

Wypiliśmy kawę, Władysław sam ją zaparzył, następnie dokładnie wyczyściliśmy młynek do kawy, umyliśmy i wytarliśmy urządzenie, filiżanki, spodki i łyżki. Robił to powoli, sprawdzając wszystko, wycierając, myjąc niektóre, które mu się nie podobały i ponownie wycierając je ściereczką do naczyń.

Obserwowałem jego manipulacje naczyniami i byłem zdumiony cierpliwością, z jaką Władysław wszystko robił, porównałem nieostrożność Aleksandra i pomyślałem, że mam po prostu szczęście, takiego faceta mam teraz - oszczędnego, schludnego, czystego!

Moi przyjaciele inaczej odebrali moje opowieści o pasji Władysława do porządku i czystości. Ktoś nie wierzył, że to się może zdarzyć, ktoś mi pogratulował, a byli tacy, którzy wręcz przeciwnie, współczuli, mówiąc, że będę płakać!

Niestety, to ostatnie okazało się słuszne... Kiedy zamieszkałam u Władysława, wkrótce odczułam wszystkie „czary” jego „hobby” utrzymywania porządku. W pierwszych dniach wszystko postrzegałem według zaleceń. Buty ułożyłam równo tam, gdzie Władysław im przydzielił miejsce, wytarłam podeszwy z kurzu ulicznego, równo powiesiłam swoje rzeczy w szafie.

Para/YouTube @Czas na historię
Para/YouTube @Czas na historię
Para/YouTube @Czas na historię

Niezamknięty szampon po wzięciu prysznica ani razu nie umknął uwadze Władysława, najpierw zostałam „ukarana”, jakby w ramach żartu, a potem zauważyłam, że mężczyzna naprawdę poważnie skarcił mnie za takie drobnostki!

Następną przeszkodą było jedzenie. Wszystkie potrawy, zdaniem Władysława, powinny być nie tylko smaczne i zdrowe, ale także apetycznie wyglądać, a tę samą owsiankę trzeba było nie bez powodu układać na talerzu, ale w symetrycznym kopcu wokół kotleta, zostawiając miejsce na sałatkę.

Musiałam nalać zupę ściśle według poziomu, podobnie jak kompot, a talerze przed napełnieniem były często przez Władysława dokładnie sprawdzane i jeśli pojawiła się choćby najmniejsza plamka, popadał w ponury nastrój.

"Bardzo źle myjesz naczynia, nie będę jadła z takiego talerza" - stwierdził.

Talerz poszedł do mycia, mój dobry humor poszedł do kosza, a strażnik czystości nawet nie zauważył, że jego patologia mnie irytowała. Musiałam w ogródku nawet wysiewać nasiona z linijką w ręce, żeby ziarna wyrosły równo.

To wszystko sprawiło, że zdecydowałam się odejść. Nie mogłam tego znieść. Do miasta dojechałem komunikacją miejską, a wracając do domu wpadłem na Aleksandra! Chodził w tenisówkach, sportowych spodniach z długimi kolanami i lekko wymiętej koszulce, ale zdecydowanie bardziej ucieszył mnie widok jego stroju niż smokingu Władysława.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mój ojciec uważa, że ​​ja i mój mąż jesteśmy zobowiązani mu pomagać": Nie rozumie, że nie zawsze chcemy!

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Kondolencje płyną z całego świata. Nie ma już z nami znanego aktora

O tym się mówi: Karol Strasburger przerwał milczenie. Nie pracuje dla TVP