Zapytałem mamę, dlaczego jestem tak pilnie potrzebna. Mama odpowiedziała, że Wiesia nic więcej nie wyjaśniła, mówiąc, że potrzebuje porady prawnej. I dodała, że Wiesia jest czymś bardzo zdenerwowana.
Znam panią Wiesię od najmłodszych lat. Ona i jej najmłodszy syn mieszkają cały czas w tym samym domu, obok którego się wychowałam i mieszkałam z rodzicami przed ślubem. Ma już ponad 90 lat, ale jest nadal niezwykle wesołą i towarzyską kobietą.
Przez lata cieszyła się dobrym zdrowiem i dopiero niedawno zaczęły się jej dawać we znaki problemy z sercem i podwyższone ciśnienie. Po ukończeniu szkoły najstarszy syn pani Wiesi, Antek wstąpił do szkoły wojskowej w innym mieście. Ożenił się, cała jego służba w garnizonach przebiegła tak, jak to bywa w wojsku. Po zwolnieniu wrócił do rodzinnego miasta, dostał dobre mieszkanie, kupił działkę i samochód. Rzadko odwiedza matkę.
Młodszy Andrzej opiekuje się mamą najlepiej, jak potrafi. Jednak czasami się kłócą. Latem starsza kobieta postanowiła sformalizować przekazanie mieszkania najmłodszemu synowi. Ogłosiła to Antkowi. Wydawało się, że się zgadza, ponieważ on ma własne mieszkanie, a młodszy nie.
Pojechałam do sąsiadki. Starsza pani westchnęła i powiedziała mi, co następuje. Któregoś dnia odwiedził ją jej najstarszy syn Antek. Już od progu podniesionym głosem oznajmił matce, że nie jest biologicznym synem zmarłego męża Wiesi, gdyż – jak stwierdził – jego grupa krwi nie jest zgodna z grupą krwi ojca.
"A więc mamo, mam innego ojca. Dlatego oddałeś mieszkanie Andrzejowi, a nie mnie" - stwierdził mężczyzna.
Potem najstarszy syn, nawet nie pozwalając matce dojść do słowa, zatrzasnął drzwi i odjechał. Nie odbiera połączeń telefonicznych i matka nie może w żaden sposób się z nim skontaktować. Stara kobieta wyjaśniła, że dokładnie pamięta grupę krwi męża, ale nie była w stanie przypomnieć swojej własnej i całkiem nie pamiętała grupy krwi Antka.
Przyznała, że nie wie, jak ma teraz udowodnić, że Antek jest synem swojego ojca. Dlatego sąsiedzi poradzili jej, aby zrobiła badania. Wyjaśniłam Wiesi, że nie da się zrobić badania genetycznego, bo do badania potrzebna jest krew, włosy, ślina lub paznokieć ojca dziecka. W ostateczności ekshumacja, ale to procedura sądowa i nie jest pewne, czy sąd wyrazi zgodę.
Sąsiadka znów zaczęła płakać. „Okazuje się, że nie mam możliwości udowodnienia synowi, że mój zmarły mąż jest jego ojcem?”. Próbowałam ją jakoś pocieszyć i wtedy mnie olśniło.
"Nie musisz niczego udowadniać!" - powiedziałam. "Antek nie powiedział ci nic konkretnego na temat swojej grupy krwi. Nawet jej nie określił. Pewnie przyszedł do Ciebie, bo poczuł się urażony Twoją decyzją o oddaniu mieszkania najmłodszemu synowi, a nie jemu. Znalazł naciąganą wymówkę i postanowiłem zemścić się na Tobie. Opamięta się, daj mu czas. Jeśli ma sumienie, przyjdzie i poprosi o przebaczenie. A jeśli nie, nie denerwuj się i nie uważaj się za winną czegoś, czego nie zrobiłaś".
Potem wpadłam na pomysł, żeby sprawdzić, czy w dokumentacji medycznej męża pani Wiesi nie ma jego grupy krwi. Sąsiadka trochę się uspokoiła, mówiąc, że tak zrobi.
Poprosiłam ją także o numer telefonu Antka. Kiedy tylko wyszłam, wybrałam numer Antka i przedstawiłam się, ale gdy tylko powiedziałam, że chcę z nim porozmawiać o jego matce, rozłączył się.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Wróciłam do byłego męża po 10 latach": Myślałam, że się pobierzemy, a on nadał mi status kochanki
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Bramkarz Łukasz Skorupski na ustach całej Europy. Wygłosił apel do Polaków
O tym się mówi: Małgorzata Tomaszewska chwali się narzeczonym. Ten pan jest tatą Laury