Mikołaj i ja byliśmy razem przez rok. W końcu pojawił się temat ślubu. Nawet mi się oświadczył. Z dnia na dzień mieliśmy złożyć wniosek. Mikołaj zdecydował, że już czas, w końcu mieszkamy pod jednym dachem od trzech miesięcy! Stwierdził, że to wystarczający czas, żeby przekonać się, czy nasz związek ma szansę przetrwać.
Zgodziłam się. Naprawdę, jak myślałam, mieliśmy czas, aby się siebie dobrze nauczyć. Nawiasem mówiąc, mieszkaliśmy w moim mieszkaniu. Nie do końca moi. Kiedyś moja mama odziedziczyła ten dom po swojej babci, ale zdecydowała, że będę mogła tam zamieszkać.
Moja mama nie przepisała na mnie domu, bo jak stwierdziła "że dzięki temu uchroni mnie przed jakimś oszustem matrymonialnym". Miałam swoją część, a mama swoją. Nie sprzedam tego domu bez zgody mojej mamy, więc jestem bezpieczna. Nie podzieliłam się tym niuansem z Mikołajem. W końcu byłam pewna, że nadal tu będziemy mieszka, ale Mikołaj myślał zupełnie inaczej. Wyszło to przez przypadek.
Tego dnia wróciłam z pracy wcześniej niż Mikołaj, więc wzięłam się za przygotowanie obiadu. Tak się złożyło, że zadzwoniła do mnie mama. W pewnym momencie wdałyśmy się w rozmowę na temat rachunków za media i zwróciłem uwagę, że szalenie urosły.
"Jeśli będzie trudno, mogę dorzucić trochę pieniędzy" - mama zaoferowała pomoc.
"Dziękuję, ale poradzimy sobie sami. Może mam tu tylko niewielki udział, ale nie będę już przyjmował od ciebie pieniędzy na opłacenie rachunków. Kto korzysta z prądu i wody, ten za nie płaci!" - odpowiedziałam mojej matce. "Wszystko powinno być sprawiedliwe! I podczas tej mojej ognistej przemowy w drzwiach pojawił się mój narzeczony.
Jeśli to byłaby kreskówka, właśnie zbierałby szczękę z podłogi. Nie mogłam zrozumieć, co wywołało u niego tak dziwną reakcję, ale kiedy pożegnałam się z mamą, wszystko się wyjaśniło.
"Dom nie jest twój?!" - zawołał zaskoczony przyszły pan młody.
"Tak, a co?".
Wtedy poznałam plany mojego męża. Chciał, żebyśmy sprzedali dom i kupili coś innego. Zaczął mnie namawiać na rozmowę z mamę i przekonanie jej, żeby przepisała na mnie całe mieszkanie. Wtedy zaczęłam podejrzewać, że był oszustem małżeńskim, przed którym ostrzegała mnie mama.
Pewności nabrałam, kiedy powiedziałam mu, że możemy zrobić, jak chce, pod warunkiem, że podpiszemy intercyzę i umowę, że w razie rozwodu, każdy dostanie tyle, ile sam wniósł. Mikołaj cały się zaczerwienił. Zaczął mi zarzucać brak zaufania i wywrotowe myśli na temat rozwodu jeszcze przed ślubem. Potem się spakował i odszedł.
Dobrze, że to wszystko wyszło przed ślubem!
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Kiedy rodzice wyrzucili mnie z domu, tylko jedna osoba podała mi pomocną dłoń": To była moja teściowa
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Danuta Holecka wygłosiła komunikat. Wie, jak zaskoczyć widzów
O tym się mówi: Potwierdzono kolejne zmiany po zwolnieniu wszystkich prezenterów. Co nowego w "Pytaniu Na Śniadanie"