Nikt ani krewni, ani przyjaciele, nie mogą zrozumieć, dlaczego po trzydziestu latach wspólnego życia odeszłam od męża. Kiedy się pobraliśmy, myślałam, że będę najszczęśliwszą kobietą na świecie. Jednak po miesiącu zrozumiałam, że się myliłam. Mąż był zazdrosny.
O wieczornych spotkaniach ze znajomymi nie mogło być mowy. Nawet po mojej wizycie w sklepie przesłuchiwał mnie, jakbym mogła go zdradzić w warzywniaku. "Gdzie byłaś? Czemu tak długo cię nie było? Jeśli mnie zdradzisz, pożałujesz" - słyszałam te pytania od niego niemal codziennie.
Miałam problemy nie tylko z mężem, ale i teściową, która na każdym kroku podkreślała, że jestem złą gospodynią domową, fatalną matką i generalnie najbardziej bezużytecznym człowiekiem, jakiego poznała w życiu.
Na szczęście niedługo mieszkałam z teściową, bo rodzice kupili mi własne mieszkanie. Przeprowadziliśmy się ze wsi do miasta. Znalazłam pracę w sklepie. Mój mąż nie kwapił się do pójścia do pracy. Ciągle wybrzydzał na warunki, na płacę - słowem na wszystko.
Bardzo się cieszyłam z przejścia na emeryturę. Chciałam odpocząć, pobyć z wnukami, ale mój mąż miał dla mnie inny plan. Stwierdził, że mam za niską emeryturę i muszę znaleźć sobie dodatkowe zajęcie. To była kropla, która przelała czarę goryczy.
Kazałam mężowi wyprowadzić się z mojego domu. Niech wraca do rodzinnego domu na wsi. Teraz żyję sama i jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Nawet nie wiecie, jaki kamień spadł mi z duszy. Jednej rzeczy żałuję, że nie przepędziłem go wcześniej! Inni niech myślą co chcą!
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. „Twoja praca polega na siedzeniu z dziećmi i zajmowaniu się domem, a nie wykonujesz nawet połowy pracy”: powiedział mi mój mąż
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Wędliniarz wypowiada się na temat zatrucia w Nowej Dębie. Czy azotyn został omyłkowo dodany do galarety