Wspólnie z mężem długo czekaliśmy na dzieci, ale w końcu się udało. Mamy córkę i syna. Oboje bardzo się cieszyliśmy, że udała nam się parka. Oczywiście narodziny dzieci nieco nadszarpnęły nasz domowy budżet. Dlatego mąż musiał znaleźć drugą pracę, aby naszym dzieciom niczego nie brakowało. Widziałem, jak się męczy, i starałam się, jak tylko mogłam, mając dwójkę dzieci, dać Patrykowi czas, wsparcie i zadbać, żeby podać mu wszystko pod nos.
Nie pracowałam zawodowo, bo moja praca polegała na zajmowaniu się od rana do wieczora synem i córką. Zajmowałam się we wszystkim w domu. Mężczyźni uważają oczywiście, że prowadzenie domu to żadna praca, a ja siedzę i nic nie robię przez cały dzień. Mój mąż wcale nie był pod tym względem inny.
Na szczęście każda kobieta, zwłaszcza matki na urlopie macierzyńskim zrozumieją, że to naprawdę jest ciężka praca. Wstaję o szóstej rano, choć kładłam się spać o pierwszej nocy. Do tego karmienie kilka razy w nocy. W ciągu dnia czułam się padnięta, ale i tak starałam się wykonać wszystkie obowiązki najlepiej, jak tylko potrafiłam.
Kiedy moja córka ząbkowała, nie pozwalała mi nic zrobić, przez co nie miałam czasu posprzątać i przygotować obiadu przed przyjazdem męża. Patryk mówił, że to rozumie, ale widziałam, że wcale nie jest zadowolony. Zaczęliśmy się kłócić i to coraz częściej.
W końcu mój mąż zapytał mnie, "co ja robię przez cały dzień?".
Chyba nie muszę wam mówić, jak bardzo oburzyło mnie takie pytanie. Mimo wszystko starałam się mu spokojnie tłumaczyć, że przy małych dzieciach nie zawsze da się zrobić, ale Patryk w ogóle nie chciał mnie słuchać.
Wrócił do domu po pracy i już w progu zapytał, co na obiad. Odpowiadałam, że nie miałam czasu nic przygotować, bo musiałam jechać z dziećmi do lekarza. "Zamówiłam pizzę, zaraz będzie" - powiedziałam.
"Znowu śmieciowe jedzenie!" - krzyczał. "Kiedy zaczniesz mnie normalnie karmić?".
"Jutro masz wolny dzień?" - zapytałam, starając się zachować spokój. "Usiądziesz z dziećmi, a ja spokojnie zajmę się domem i ugotuję dla ciebie coś smakowitego".
"Nie bardzo dam radę. Chciałem się wyspać, a potem pójść z chłopakami".
Byłem oburzona do głębi. Zamiast spędzać czas z rodziną i chociaż trochę mi pomóć, mój ukochany zamierzał uciec od nas do swoich przyjaciół!
"Nie, mój drogi! - Nie mogłem tego znieść. "Zostaniesz w domu i pomożesz mi!"
"I co jeszcze" – prychnął mężczyzna. "Pracuję i zasłużyłem na jeden dzień odpoczynku.
"Myślisz, że nic nie robię?!" - krzyknąłem. "Śpisz całą noc, a ja nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz się wyspałem!".
"Twoja praca polega na siedzeniu z dziećmi i zajmowaniu się domem, a nie wykonujesz nawet połowy pracy" - poskarżył się Patryk.
Chciałem rzucić wszystko i uciec od tego. Ale doskonale rozumiałam, że w pokoju obok czekały dzieci, które mnie potrzebowały.
„Możesz robić, co chcesz” – powiedziałam kamiennym głosem. „Najlepiej będzie, jeśli spakujesz swoje rzeczy i wyjedziesz. Nie będę mieszkać z osobą, która nie ceni mnie i mojej pracy".
Ocierając łzy, odwróciłam się i poszłam do dzieci. W tym momencie ukochana i droga osoba stała się mi zupełnie obca.