Tak zawsze powtarzały mi moja mama i babcia. I tak kiedy byłam już w dość świadomym wieku, nawet nie brałam pod uwagę mężczyzn o wątpliwych zainteresowaniach, jako męża, po prostu nie widziałam nawet sensu rozpoczynania takich relacji — po co? A potem jakoś przez moich przyjaciół poznałam Waldka. Ukończył politechnikę, bardzo inteligentny, celowy młody człowiek.
Ja również ukończyłam studia, ale jako filolog. Niemniej jednak mieliśmy wiele do omówienia. Na początku zaczęliśmy się komunikować, spędzaliśmy razem czas. Rok później, kiedy zaproponował mi, żebym została jego żoną, zgodziłam się. Zaczęliśmy mieszkać w mieszkaniu, które zostawiła mi babcia. Mała kawalerka była wystarczającą opcją, dopóki było nas dwoje. Potem zaszłam w ciążę, urodziłam syna, a rok później córkę.
Nie mieliśmy wystarczająco dużo miejsca, nie mieliśmy też wystarczająco dużo pieniędzy. Wtedy Waldek zajął się biznesem. Nie pracowałam, opiekowałam się dziećmi, ale zawsze wspierałam go we wszystkim. Nie raz mieliśmy takie chwile, kiedy wszystkie pieniądze się skończyły i zostaliśmy z niczym. Mimo to próbowaliśmy dalej, wierząc, że pewnego dnia będziemy mogli mieć wszystko, czego zapragniemy. Kilka lat starań i nasz biznes zaczął kwitnąć. Żyliśmy w dobrobycie, nasze dzieci uczyły się w najlepszych szkołach, a potem na uczelniach. Mogłam robić wszystko, co chciałam, różne hobby.
Mój mąż też miał swoje zainteresowania — często podróżował z przyjaciółmi. Nie przeszkadzało mi to — w pełni wywiązywał się z roli żywiciela rodziny i miał prawo do własnego czasu. A nasz związek nie był zły, miłość i szacunek były zawsze obecne. Krótko mówiąc, wszystko było w porządku. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że wszystko może się tak nagle zmienić.
W kolejny weekend mój mąż zachorował, zabrała go karetka, a kilka godzin później już go nie było. Tak po prostu, jakby nigdy nie istniał. Nie tylko moje dzieci i ja byliśmy w wielkim smutku po stracie ukochanej osoby, ale także otrzymaliśmy wiadomość, której nikt z nas się nie spodziewał.
Okazało się, że od pięciu lat mój mąż ma romans z młodą kobietą, z którą ma córkę. To do niej jeździł na wakacje. Zostawił jej cały swój majątek — firmę, dom, domek letniskowy, samochód. Wszystko, zostawiając mnie i dzieci z niczym. Jestem w szoku nie do pojęcia. Jak mógł to zrobić? Jak mógł to zrobić? Za życia chodził po ziemi i wiedział, że jego rodzina zostanie bez dachu nad głową. Nie wiem, jak dalej żyć.