Ja i Jarek jesteśmy małżeństwem od 6 lat. Na początku mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu, ale później przenieśliśmy się do kawalerki po moim dziadku. Teściowa rzadko nas odwiedzała, ale niestety tym razem pojawiła się w najmniej oczekiwanym momencie i dała popis.
Mój mąż nie interesuje się szczególnie domem. Nie interesuje go, czy w domu jest porządek, czy nie – ważne, żeby jemu nikt nie kazał nic robić.
Niestety Jarek jest okropnym bałaganiarzem. Kiedy ma dzień wolny, to zawsze kończy się okropnym bałaganem, którego posprzątanie zostaje na mojej głowie. Wszystko zaczęło się dwa lata temu, kiedy powitaliśmy na świecie pierwsze dziecko. Poszłam na urlop macierzyński i od tego czasu mój mąż uznał, że skoro jestem w domu, to mogę się zajmować wszystkimi obowiązkami.
On z własnej inicjatywy nie wyniósł nawet śmieci. Przychodził po pracy i od razu siadał do komputera, żeby grać. Jemu podobało się to, że nie musi nic robić, mnie to irytowało. Kiedyś pojechałam z dzieckiem do rodziców, poprosiłam Jarka, żeby ugotował obiad. Miał zrobić tylko tę jedną rzecz, ale i tak nie podołał zadaniu. Chyba nie dziwi was, że poczułam się urażona.
Kiedy mój synek zachorował i konieczna okazała się hospitalizacja. Spędziliśmy w placówce tydzień. Przez cały czas mąż nas odwiedzał, ale nigdy nie przyniósł mi obiadu. Jakoś to przeżyłam. Dzień przed wypisem poprosiłam go, żeby trochę posprzątał dom i kupił coś do jedzenia.
Kiedy weszłam do domu, zaniemówiłam. Dom przypominał chlew. Oczywiście mąż zaczął się tłumaczyć brakiem czasu. Przełknęłam to, bo powiedział, że kupił coś na obiad. Kiedy zapytałam, co będziemy jedli, odpowiedział, że „kiełbaski i kefir”, bo tyle było w lodówce.
-Nie było mnie w domu 10 dni, a on tak wita mnie i dziecko, które dopiero przeszło poważną infekcję. Chyba nie zaskoczę was, mówiąc, że się na niego obraziłam. Niewiele później wyjechał na trzytygodniową delegację. Dzwonił do mnie każdego dnia, skarżąc się na to, jak musi sam ogarniać jedzenie i jak bardzo mu się to nie podoba.
- Zjadłbym twoje przepyszne kotlety – powiedział rozmarzony, a ja wtedy padłam na pomysł, jak się na nim odegrać. – Zrobisz je dla mnie?
- Oczywiście – powiedziałam.
W lodówce zostawiłem tylko kiełbaski i jogurt. Nakarmiła syna, ułożyłam go do snu i czekałam na ukochanego. Czekała mnie niezbyt miła niespodzianka, mąż przyjechał nie sam, ale z teściową.
- Jestem głodny! – powiedział mąż od progu.
- Kiełbaski i jogurt są w lodówce. Ugotuj sobie – powiedziałam.
Mąż patrzył na mnie oszołomiony, a teściowa natychmiast przystąpiła do ataku:
-Wiedziałaś, że Jarek wróci dziś z delegacji i nie mogłaś mu ugotować normalnego jedzenia? Przez trzy tygodnie żył o samych chlebie. Gdybym wiedziała, że tak go powitasz, zaprosiłabym go do siebie – powiedziała teściowa, nie kryjąc oburzenia.
Mój mąż zrozumiał, co chciałam mu w ten sposób przekazać. Zacisnął usta i nic nie powiedział. On wie, że chciałam mu dać w ten sposób lekcję. Niestety teściowa ma mnie teraz za niesforną żonę, która nie jest w stanie zająć się jej ukochanym synkiem. Niech sobie tak myśli, ja wiem, jaka jest prawda!
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Kiedy dzieci mojego drugiego męża wyrzuciły mnie po jego śmierci, postanowiłam zwrócić się o pomoc do córki. To był zły pomysł
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Najnowsze informacje o zatrzymaniu Kamińskiego i Wąsika. Aż trudno uwierzyć w jakiej celi posłowie spędzili ostatnią noc. Co stanie się z politykami
O tym się mówi: Antoni K. usłyszał wyrok. Czy popularny aktor straci wolność