Tomografia komputerowa obnażyła gigantycznego tętniaka u podstawy mózgu. Neurolog, do którego ją skierowano, spodziewał się niewielkich lub żadnych szans na przeżycie; ze względu na jego rozmiar i lokalizację, zwykłe neurochirurgiczne techniki wycięcia go nie zadziałałyby.
Niezwykłe doznania pacjentki stały się sensacją medialną
Następnie skierowano ją do dr Roberta Spetzlera w Phoenix w Arizonie, który był mistrzem zabiegu chirurgicznego polegającego na zatrzymaniu akcji serca w hipotermii, umożliwiającemu operowanie tętniaka. Wymagało to oziębienia ciała pacjenta do 15,5 stopni Celsjusza, zatrzymania bicia serca i oddychania oraz odprowadzenia całej krwi z mózgu.
Partycypowało w nich ponad dwudziestu lekarzy, pielęgniarek i techników. Operacja wymagała bardzo ścisłego monitorowania parametrów życiowych i temperatury ciała kobiety za pomocą mnóstwa instrumentów ulokowanych w różnych miejscach na jej ciele i w jej ciele. W jej uszach umieszczono formowane głośniki, które wydawały kliknięcia w regularnych odstępach czasu, tak aby inne instrumenty mogły wykrywać reakcje jej mózgu na nie.
Pacjentka nie spała, kiedy przywieziono ją na salę operacyjną o 7:15. Poczuła „stratę czasu” i straciła przytomność, gdy znieczulenie ogólne zaczęło działać. Wtedy zdała sobie sprawę z muzycznego tonu, który zdawał się wyciągać ją z czubka głowy.
- Im dalej od ciała się oddalałam, tym wyraźniejszy stawał się ton. Miałam wrażenie, że to jest jak droga, częstotliwość, którą się porusza… Pamiętam, że widziałam kilka rzeczy na sali operacyjnej, kiedy patrzyłam w dół. To było najbardziej świadome, jak sądzę, jakie kiedykolwiek miałam w całym moim życiu… Było jaśniejsze, bardziej skupione i wyraźniejsze niż normalne widzenie… Na sali operacyjnej było tak wiele rzeczy, których nie rozpoznawałam, i tak wielu ludzi - wspomina kobieta.
Przypomniała sobie, że była zaskoczona, że zespół tylko częściowo ogolił jej głowę. Wspomniała również, jak widziała piłę do kości, której dr Spetzler użył do wycięcia fragmentu jej czaszki:
- Piła… wyglądała jak elektryczna szczoteczka do zębów i miała wgniecenie, rowek na górze, gdzie piła wydawała się wchodzić w uchwyt, ale tak się nie stało… Miała wymienne ostrza, ale te ostrza znajdowały się w czymś, co wyglądało jak pudełko z kluczem nasadowym… Usłyszałam, jak piła się obraca - opowiada pacjentka.
Relacja, jaką Pam Reynolds przedstawiła w swoim ostatnim wywiadzie, daje do zrozumienia, że pierwsza weryfikacja jej wspomnień poza ciałem została faktycznie przedstawiona przez personel medyczny wkrótce potem:
- Sądziłam, że mam halucynacje, a kiedy rozmawiałam z rodziną i mężem, żartowaliśmy. To rozśmieszyło wszystkich, z wyjątkiem pielęgniarek, lekarza, anestezjologa i neurofizjologów… Nie wydawało się im to śmieszne i prawie nie odważyli się, by na mnie spojrzeć. W rzeczywistości wiedzieli, że nie mam omamów i że to się wydarzyło. Nigdy wcześniej nie słyszeli o podobnych rzeczach. Myślałam, że może to moja wyobraźnia i miałam sen, ale powiedzieli mi, że to nie prawda i to, co widziałem, wydarzyło się naprawdę… Powtarzali mi, że to nie halucynacja.
Co sądzicie o takich przeżyciach?
O tym się mówi: Z życia wzięte. Teściowa pomogła nam i pilnowała nam syna. Jednocześnie wynosiła całe nasze jedzenie