Ma pracę, nie ma czasu na cudze sprawy. Mam w domu maleńkie dziecko, nie mogę mieć kontaktów z chorym siostrzeńcem! Dla dzidziusia to wielkie zagrożenie!

Jestem teraz na urlopie macierzyńskim, urodziłam 5 miesięcy temu. Żyjemy z mężem dobrze – on pracuje, ja spokojnie siedzę z dzieckiem. Mamy własne mieszkanie, odziedziczone przez mojego męża. Nikogo nie prosimy o pomoc, ze wszystkim radzimy sobie sami.

Kogo mielibyśmy prosić o pomoc? Mama jest daleko, moja siostra jest pełna swoich kłopotów. O ile jakoś sobie poradzę sama, to moja siostra nieustannie stara się zrzucić na mnie swoje problemy. Wcześniej było to podrzucanie siostrzeńca do nas na weekend, a teraz robi się jeszcze ciekawiej.

Moja siostra Danka wyszła za mąż przede mną i zaraz po ślubie zaszła w ciążę. Teraz jej dziecko ma prawie pięć lat. Mieszka z mężem w mieszkaniu, które wzięli na kredyt hipoteczny. Oboje pracują, ale siostra narzeka, że ​​ciągle im brakuje pieniędzy.

- Tak, ta cholerna hipoteka pochłania tyle pieniędzy, co za horror. Ty masz się dobrze, złapałaś męża z mieszkaniem - wzdycha moja siostra.

Kiedy poszłam na urlop macierzyński, moja siostra była zachwycona - znalazłby się ktoś, będzie mógł zajmować się jej synem, bo często się przeziębia i moja siostra musi albo iść na zwolnienie lekarskie, albo pokłonić się teściowej. Relacje Danki z teściową nie należą do najcieplejszych.

– Daj spokój, wyświadczy przysługę za grosik, a wdzięczności żąda za milion złotych – siostra skrzywiła się na wzmiankę o matce męża.

Będąc w ciąży, nie byłam zachwycona perspektywą siedzenia z chorym siostrzeńcem, ale pomagałam siostrze. Za każdym razem bałam się coś złapać od dziecka, ale nie odmawiałam. Problem polegał nie tylko na tym, że mały rozsiewał zarazki, ale też w tym, że jest zwyczajnie nieznośny, głośny, kapryśny, kopie i drapie, jak wściekłe zwierzę.

Po moim porodzie moja siostra nagle przestała podrzucać mi siostrzeńca. Myślałam, że zrozumiała, że nic mnie teraz nie powinno obchodzić, poza maleństwem i dojściem do siebie z okresu połogu. To moje pierwsze dziecko, wszystko jest po raz pierwszy, wszystko jest przerażające i niezrozumiałe, ale ciekawe.

Miesiąc temu moja siostra zdecydowała, że ​​nadszedł czas, aby ponownie poprosić mnie o pomoc. W końcu moja córka jest już większa.

- Pomóż mi! Tak, mój syn i ja zostaliśmy wyrzuceni z przedszkola, miał temperaturę. I nie mogę teraz iść na zwolnienie lekarskie, szef mnie zje, mój mąż jest ciągle w podróży służbowej - moja siostra przybiegła rano z dzieckiem na rękach.

Po nieprzespanej nocy sama ledwie ustaję na nogach, ale stwierdziłam, że raz pomogę, sytuacja jest pilna. Wzięłam mojego siostrzeńca pod opiekę. Siostra uśmiechnęła się w podziękowaniu i uciekła.

Ten dzień wydawał mi się niekończącym się piekłem, moja córka płacze, mój siostrzeniec bawi się tak głośno, że dzwonią szyby, w głowie mi się kręci od wszystkiego, co się dzieje. Ledwo dotrwałam do wieczora. Kiedy przyjechała moja siostra, ostrzegłam ją, że to już ostatni raz, po prostu nie mogę już tego znieść.

- Tak, tak, rozumiem, po prostu sytuacja była taka, że ​​nie było innego wyjścia. Dziękuję, pomogłaś mi bardzo - moja siostra skinęła mi głową i pomyślałam, że naprawdę mnie rozumie.

Jednak tydzień później historia powtórzyła się. Byłam już zła i powiedziałam, że to na pewno ostatni raz i nie wpuszczę cię jej próg. Siostra zapewniła mnie, że wszystko rozumie, a dzień później postanowiła oszukać - postawiła syna przed drzwiami, zadzwoniła do drzwi i uciekła! Jestem totalnie zszokowana takim zachowaniem.

Cóż, co było robić, zabrałam porzuconego siostrzeńca do domu. Wieczorem zrobiłam siostrze awanturę, stała z opuszczoną głową, milczała, obiecała, że ​​to się więcej nie powtórzy. To według niej była po prostu siła wyższa i bała się, że odmówię.

Nie dość, że jestem rozdarta z dwójką dzieci, to jeszcze jedno z nich jest chore. Oczywiście rozdzieliłam ich na różne pokoje, ale to mało pocieszające.

Przez dwa tygodnie żyłam spokojnie, moja siostra nawet nie dzwoniła, ale potem znowu zadzwonił dzwonek do drzwi wcześnie rano. Za drzwiami znów stał siostrzeniec - czerwone policzki, zasmarkany nos, przerażający kaszel. Zadzwoniłam do siostry, lecz nie odbierała telefonu.

Tak się wściekłam! Ubrałam się, wzięłam małego siostrzeńca, córkę do wózka, zamówiłam taksówkę i pojechałam do teściowej mojej siostry. Oddałam wnuka wspaniałej kobiecie i wróciłam do domu.

Siostra zrobiła mi przez telefon straszną awanturę. Okazało się, że teściowa zadzwoniła do syna, opowiedziała o sztuczkach synowej. Tomkowi nie podobało się też zachowanie żony, o czym jej powiedział, a moja siostra pospieszyła podzielić się ze mną swoim niezadowoleniem.

Co sądzicie o zachowaniu matki wiecznie chorego chłopca?

Zerknij: Polka utrzymywała, że jest zaginioną Madeleine McCann. Teraz musi się ukrywać. Z jakiego powodu

O tym się mówi: W jednym z polskich miast doszło do niecodziennych narodzin. Tata noworodka stanął na wysokości zadania