Nigdy nie myślałam, że ciąża może być powodem rozwodu. W tym czasie mój mąż i ja mieszkaliśmy razem przez ponad 10 lat razem i wychowywaliśmy dwoje dzieci. Warunki mieszkaniowe były kiepskie, ale jakoś nas zakwaterowano w naszym małym azylu. Planowałam iść do pracy, żeby zaoszczędzić pieniądze na rozbudowę. Jednak moje plany nie miały się spełnić.

Radosna nowina zamieniła się w koszmar

Dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka. Ta wieść nie zestresowała mnie, bo od zawsze kochałam dzieci, bo dzieci to szczęście. Jednak mąż był przeciwny narodzinom trzeciego dziecka. Powiedział, że jest „za” abortowaniem naszego dziecka.

„Nie rozmawialiśmy o narodzinach trzeciego dziecka. Ponieważ stało się to przypadkowo, musimy rozwiązać ten problem. Chcę normalnej rodziny, wiesz, co myślę o dużych rodzinach!" - oburzył się mąż.

Andrzej naprawdę miał negatywny stosunek do dużych rodzin. Uważał, że wszystkie były dysfunkcyjne, wręcz patologiczne. Przekonywał też, że dzieci, które dorastały w takich rodzinach, nie mogą niczego w życiu osiągnąć, dlatego powtarzają los swoich rodziców.

„Nie potrzebuję potomstwa!” dodał mąż.

- Jakie potomstwo? Będziemy mieli trzecie dziecko. Tak, będziemy dużą rodziną, ale co w tym złego? Dlaczego panikujesz? Kwestię mieszkania ustalimy później, to nie koniec świata – odpowiedziałam.

– Rozumiem, że wcale nie chcesz pracować. W ciągu dziesięciu lat pożycia małżeńskiego pracowałaś zaledwie rok po ślubie.

- Wychowałam dzieci. Myślisz, że to łatwe? Nie wiesz nawet jak zmieniać pieluchy, jak ubierać dzieci, nie masz pojęcia, w której klasie jest nasz synek... Mam kontynuować? W twoim rozumieniu jestem służącą i gospodynią domową, która nie ma nawet własnego zdania.

Mąż zamilkł i podszedł do okna. Był wściekły, że tylko jemu zależy na kondycji finansowej naszej rodziny, a ja wlazłam na gotowe i osiadłam. Udowadniał mi, że nic nie robiłam przed narodzinami dzieci.

Mój mąż posłużył się przykładem żon swoich znajomych, które pracują z dziećmi i szukają pracy zdalnej. Pamiętał moją pierwszą, drugą i tę trzecią ciążę. Powiedział, że chcę zrobić z niego głupka, bo specjalnie rodzę, żeby nie pracować.

Po prostu straciłam ochotę na dalsze tłumaczenia. Nie mogłam uwierzyć, że mój mąż tak źle o mnie myślał. Wydawało mu się, że ja całe dnie leżałam na kanapie, a wszystko zrobiło się samo - każdego pieprzonego dnia od nowa.

– Chcesz powiedzieć, że nie nie chcesz tego dziecka? Dopytywałam.

- Nikt go nie chce! - powiedział mąż.

- Nie myślałam, że...

Wszyscy, zakończmy tę rozmowę. Jeśli jesteś mądrą kobietą, dokonasz aborcji.

- Nie, nie zamierzam usuwać ciąży, bo dziecko nie jest winne, że ma takiego głupiego ojca.

Mój mąż i ja nie rozmawialiśmy przez cały tydzień. W domu nawet nie jadł i nie odbierał telefonów. Trudno, poradzę sobie bez niego. Ja przynajmniej mam dobre relacje z bliskimi i przyjaciółmi... On może liczyć wyłącznie na siebie i drogich prawników!

O tym się mówi: Irena Santor zabrała głos w sprawie obecnego obozu władzy. Artystka nie przebierała w słowach. "To już nie tylko zuchwalstwo, co zimne kretyństwo"

Zerknij: Dziennikarz zapytał o Tadeusza Rydzyka. Seniorzy nie przebierali w słowach