Niestety badania wykazały, że mój mąż nie może zostać biologicznym ojcem. Postanowiliśmy zatem, że warto skontaktować się z domem dziecka i sporządzić dokumenty adopcyjne.

Już podczas gromadzenia dziesiątek zaświadczeń i przechodzenia przez szereg wytycznych, zwołaliśmy naszych rodziców i powiadomiliśmy ich, iż nasza rodzina niebawem uzupełni się o Piotrusia, wspaniałe sześcioletnie dziecko.

Po kilku wspólnie spędzonych weekendów, zaczęła powstawać między nami a Piotrusiem coraz silniejsza więź. Na pożegnanie zawsze pytał, czy na pewno ​​zostaniemy jego rodzicami, i czekał na nas zawsze od sobotniego poranka, wyglądając przez okno swojego pokoju w placówce.

Nie była w stanie zaakceptować naszej decyzji. Obarczyła mnie winą i chciała się mnie pozbyć z życia jej syna

Teściowa w czasie rozmowy nie skomentowała naszej decyzji. Moja mama stwierdziła, że ​​jesteśmy niesamowici i zapewniła, że wszystko będzie dobrze. Mój teść i mój ojciec wypili z tej okazji drinka i również życzyli powodzenia, planując wspólne wypady z wnukiem na ryby.

Następnego dnia teściowa zadzwoniła, aby wybić mi z głowy adopcję. Jej głównym argumentem było to, że to ryzykowne, gdyż nie wiadomo było, jakie wady i cechy mógł odziedziczyć Piotruś po swoich biologicznych rodzicach.

Po tygodniu zamęczania mnie minusami adopcji, nie wytrzymałam i poskarżyłam się mężowi na jego matkę i jej wykłady. Zadzwonił i poprosił, żeby się nie wtrącała, po czym miałam kolejny telefon od teściowej, z przekleństwami, obelgami i oskarżeniami, że nie jestem zdolna, aby urodzić dziecka jej synowi.

Nie ujawniłam jej wyników badań jej syna, po prostu się rozłączyłam. To sprawiło, że postanowiła zrobić wszystko, aby mąż porzucił mnie. Wymyśliła sobie, że będzie go prosiła o zawiezienie w różne miejsca, co było normalne, gdyż tymczasowo teściowie nie posiadali samochodu. Nie wzbudziło to moich podejrzeń, bo takie sytuacje zdarzały się już w przeszłości.

Użyła podstępu, aby nas rozdzielić. Najwyraźniej nie znała własnego syna

Jednak sam transport nie był celem samym w sobie, o czym powiedział mi mój mąż. Jak się okazało, jego matka kazała się wozić w wyznaczone miejsca, a towarzyszyła jej atrakcyjna i dużo ode mnie młodsza córka jej sąsiadki. Umieszczała ją z przodu, obok miejsca kierowcy, a sama siadała na tylnym siedzeniu. Liczyła na to, że jej syn ulegnie zalotom i gierkom młodej dziewczyny, jednak mocno się przeliczyła.

Po jednej z takich wypraw, mąż wrócił do domu i przyznał, że już więcej nie będzie matki obwoził po mieście. Wolał, abym znała przyczynę, gdyż zwykle popierałam jego chęć dbania o rodziców. Imponowało mi to.

Stwierdził wówczas, że planuje ograniczyć kontakt z matką do absolutnie niezbędnego minimum. Słysząc o powodach tej decyzji, całkowicie poparłam męża i podziękowałam za szczerość. Adoptowaliśmy Piotrusia, który dzisiaj uwielbia jeździć z dziadkami na wieś, gdzie doskonali się w łowieniu ryb.

O tym się mówi: Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski ponownie zaskoczyli. Właśnie potwierdziły się medialne doniesienia. Pojawiła się nawet konkretna data

Zerknij: Biskup w ostrych słowach o osobach, które nie przyjmują wizyt duszpasterskich. Duchowny przekonuje, że to najważniejszy powód do społecznego ostracyzmu