Uważam, że jeśli ludzie mieszkają pod jednym dachem, to powinni wspólnie jadać.

Dzielenie jedzenia na „twoje – moje” we wspólnej kuchni jest niedopuszczalne, w końcu jesteśmy rodziną.

Kiedy mój syn się ożenił, pozwoliłam mu przyprowadzić synową do naszego dwupokojowego mieszkania. Mieszkamy więc razem już 4 lata - z synową Małgorzatą i dwuletnią wnuczką. Oczywiście jest ciasno, ale nie ma innego wyjścia. Tylko mój syn pracuje, żyjemy od grosza do grosza. Nawet jeśli synowa idzie do pracy, jakie mieszkanie można kupić lub wynająć za niej pensję pielęgniarską ... A ja, emerytka, nie mogę im w żaden sposób pomóc.

Chociaż oczywiście ani ja, ani moja synowa i syn nie lubimy takiego życia. Bez względu na to, jak bardzo się starasz, od czasu do czasu konflikty między nami prześlizgują się - ale moja synowa i ja siedzimy razem w domu przez cały dzień.

Są też plusy w tej sytuacji – cały czas ktoś jest w domu. Pozwalam Małgorzacie bez problemu załatwiać w mieście pilne sprawy, a ja sama zostaję z wnuczką.
Nieporozumienia między nami, jak można się domyślać, mają głównie charakter domowy.

Kuchnia staje się centrum naszych starć. Młodzi ludzie albo są zbyt leniwi, żeby zmywać naczynia, albo nie posprzątają po sobie pieca (często się brudzi), albo nie wyjmą patelni na czas.

A najokrutniejsze kłótnie zaczynają się, gdy ktoś zjadł coś cudzego z lodówki. I to nie jest tak, że jesteśmy gotowi rozerwać gardła za kawałek mięsa, nie. Tyle że kiedy otworzysz lodówkę i nie znajdziesz jajek, które stały tu rano, a teraz są pilnie potrzebne, może być szkoda.
Kiedy to się stało. Piekę ciasto, już wszystko ugotowałam i widzę, że nie ma jajek.

Zapytałam synową, czy je wzięła i bardzo się obraziła, mówią, babcia żałowała dwóch jajek dla swojej wnuczki. Synowa w nerwach postanowiła wprowadzić rozdzielność w produktach spożywczych.

Teraz ta jej sugestia w niemałym stopniu obraziła mnie. Wydawałoby się, dlaczego nie – każdy jest swoim sługą, myje i sprząta po sobie, a co najważniejsze spokojny – nikt nie zabierze Twojego. Ale nigdy nie zaakceptuję tego nowego porządku. Co to za wiadomość?

W młodości mieszkałam w hostelu z nieznajomymi i nie dzieliliśmy się tym, gdzie jest mój, a gdzie twój. A oto rodzina!

Po prostu nie wpadłoby mi do głowy, że krewni dzielą się między sobą jedzeniem. Poza tym dziecko rośnie, jak wytłumaczysz dwuletniej dziewczynce, że „to jabłko nie jest nasze, nie możesz tego wziąć”. Tak, nigdy nie ukrywałabym jedzenia przed własną wnuczką. Dodatkowo w kuchni nie ma miejsca na kolejną lodówkę. Nie ma gdzie wkładać nowych urządzeń. Nasza kuchnia jest dość mała.

A także jedzenie osobno jest wyjątkowo nieopłacalne przede wszystkim dla dzieci. Aby zaoszczędzić pieniądze, chodzę do różnych punktów po artykuły spożywcze, szukam promocji i zniżek. Synowa nie ma na to czasu, idzie prosto do najbliższego sklepu na końcu domu, a ceny tam są ogromne.

Myślę też, że wspólne jedzenie zbliża ludzi. Usiedliśmy, rozmawialiśmy, piliśmy herbatę - i było fajniej. Widzę jednak, że młodzi są zdecydowani odejść ode mnie. To dla mnie bardzo obraźliwe, to ich podziękowanie za wpuszczenie pod dach...

O tym się mówi: Anna Lewandowska publikuje zdjęcia córek. Można zobaczyć, jak wyglądają

Zerknij tutaj: Premier Mateusz Morawiecki ostro komentuje sytuację na Ukrainie. "Rosja cały czas prowadzi swoją politykę agresji"

Nie przegap tego: Policja apeluje o pomoc w poszukiwaniach zaginionej 15-letniej Oliwii. Mieszkanka Dolnego Śląska zaginęła 24 lutego