Czeka. Jak co niedzielę, bo „babcia może dziś przyjdzie”.

Zawsze tłumaczę jej, że babcia jest zajęta, że może źle się czuje, że ma dużo pracy. Ale prawda jest taka, że moja mama po prostu nie chce przychodzić.

Nie do mnie. Nie do niej. Nie do nikogo.

Pamiętam moją mamę z dzieciństwa. Zawsze elegancką, pachnącą perfumami, z idealnie ułożonymi włosami. Wychodziła rano do pracy, wracała wieczorem zmęczona, ale z uśmiechem — przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

Dziś wiem, że ten uśmiech był maską. Że zawsze dbała o to, jak wygląda, ale niekoniecznie o to, co czuje ktoś obok. Dla niej emocje to był luksus, na który nigdy nie mogła sobie pozwolić.

Kiedy urodziła się moja córeczka, naiwnie myślałam, że mama się zmieni. Że w końcu otworzy się, zmięknie, że w jej oczach pojawi się ta słynna „babcia miłość”.

Na początku udawała zainteresowanie — kupiła pluszowego misia, przyszła raz, może dwa. A potem zaczęły się wymówki:


– Nie mam cierpliwości do dzieci.


– Nie chcę się angażować, bo potem będziecie mieli pretensje.


– Poza tym... bycie babcią mnie postarza.

Postarza?! Jakby to, że trzyma własną wnuczkę na kolanach, miało dodać jej zmarszczek.

Kiedyś nie wytrzymałam. Powiedziałam jej prosto w oczy:

– Mamo, ona cię potrzebuje. Ty nawet nie wiesz, jak bardzo czeka, żebyś ją przytuliła.

Spojrzała na mnie z chłodem, który pamiętam jeszcze z czasów, gdy miałam dziesięć lat.


– Ja swoje już zrobiłam. Dzieci wychowałam. Teraz czas na mnie.

Zaniemówiłam. Bo jak można mieć w sobie tyle obojętności?

Czasem, gdy widzę moją małą siedzącą przy oknie, ogarnia mnie taki gniew, że aż boli. Nie na nią — na mamę. Bo wiem, że kiedyś ta dziewczynka też zapyta:

„Mamo, dlaczego babcia mnie nie kocha?”

I nie wiem, co jej wtedy powiem. Że babcia bała się zmarszczek? Że miała za mało czasu na uczucia? Że serce jej zastygło gdzieś między lustrem a szafą pełną ubrań, które miały ukryć starość?

Nie wiem. Wiem tylko, że ja taka nie będę.

Ostatnio widziałam mamę przypadkiem — w galerii handlowej. Wysoka, elegancka, uśmiechnięta, z jakimś mężczyzną. Wyglądała na szczęśliwą. A ja... nie mogłam powstrzymać łez.

Bo ona naprawdę ma serce z kamienia. Zimne, piękne i gładkie — takie, które odbija światło, ale niczego nie czuje.

To też może cię zainteresować: Prosty patent przedłuży świeżość kwiatów na grobach. Wystarczy kilka kropli

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Uwaga na te błędy! Przez nie testament może zostać unieważniony