Tracy i Mike Hermanstorfer w 2009 roku przez 9 miesięcy z upragnieniem oczekiwali pojawienia się nowego członka rodziny, którym miał być malutki syn. Chociaż zarówno okres ciąży, jak i porodu przebiegał bezproblemowo, nagle wydarzyło się coś, czego nie spodziewali się ani młodzi rodzice, ani lekarze.
Nieomal doszło do tragedii. Wydarzył się jednak cud
Tracy zaczęła rodzić dokładnie w Wigilię Bożego Narodzenia, 24 grudnia 2009 roku. Trafiła ona do jednego ze szpitali w Kolorado w Stanach Zjednoczonych, gdzie wraz z mężem spodziewali się przywitać wyczekiwanego syna.
Poród przebiegał bez problemów, kiedy nagle... serce Tracy przestało bić. Kobieta straciła puls i nie oddychała, a lekarze byli zaskoczeni całą sytuacją. Kiedy próby przywrócenia kobiety do życia nie przynosiły rezultatów, postanowili za wszelką cenę uratować chociaż życie noworodka. Przystąpili do zabiegu cesarskiego cięcia. Wtedy czekał na nich jednak kolejny szok - dziecko również nie oddychało. Obecny na sali młody ojciec załamany przyglądał się sytuacji.
"Połowa mojej rodziny leżała tuż przede mną martwa. Nie da się inaczej tego opisać" - opowiadał później Mike.
Po chwili wydarzyło się jednak coś nieoczekiwanego - kiedy mężczyzna wziął syna na ręce, by się z nim pożegnać, wszyscy obecni na sali nagle usłyszeli... płacz dziecka. Noworodek znów zaczął oddychać. Nie był to jednak jedyny cud. Po chwili również serce Tracy zaczęło bić. Mike i lekarze nie wierzyli własnym oczom.
Młody mężczyzna na ową sytuację znalazł tylko jedno wytłumaczenie, którym był... wigilijny cud. Mike uważał, że tak niespodziewana sytuacja była zasługą Boga, który tego dnia czuwał nad jego rodziną.
Może cię zainteresować: Żona Donalda Trumpa pochwaliła się udekorowanym świątecznie domem. Dekoracje na bogato i kilkadziesiąt choinek robią wrażenie [ZDJĘCIA]
Pisaliśmy również o: Do weterynarza zgłosiły się wilki. Ciężarna wilczyca potrzebowała pomocy