"Pomponik" podaje, że bracia Paweł i Łukasz Golec opowiedzieli nieco o swoich rodzinnych tradycjach świątecznych i nie tylko. Co rozgrywa się za każdym razem, gdy dochodzi do rodzinnego spotkania?
Mimo wszystko, głowy ich nie bolą
Temperamentni górale i twarde góralki potrafią zarówno pracować na całego, jak i bawić się z taką samą intensywnością. Zamiłowanie do muzykowania, śpiewu i tańca wielu mieszkańców gór ma wyssane z mlekiem matki, czego przykładem są bliźniacy Łukasz i Paweł Golec.
Nie jest tajemnicą fakt, że panowie wraz z resztą zespołu potrafią rozruszać każdego. Każdy, kto choć raz mógł posłuchać "Golec uOrkiestry" na żywo wie, że powstrzymywanie się od podrygiwania nóżką w rytm muzyki jest daremne. Okazuje się, że taki cudowny klimat za każdym razem powstaje nie bez powodu.
Panowie cenią sobie rodzinne tradycje, jak wielu górali. Okazuje się, że muzycy także i w domu rozkręcają każdą uroczystość dzięki temu, że są duszami towarzystwa. Niezmordowani, weseli i z poczuciem humoru przyznają, że ich mocne głowy są "jak znalazł" w obliczu pysznego trunku, jaki wytwarza osobiście teść Łukasza.
Lubimy się bawić. Na szczęście możemy, bo każdy z nas ma mocną głowę. Jesteśmy wierni tradycyjnym truneczkom robionym w domu, bo w nich nie ma niepotrzebnej chemii, po której boli głowa. Mój teść robi wybitną śliwowiczkę. Palce lizać. Uwielbiam ją. (...) Nie wyobrażamy sobie bez niej kolacji w czasie świąt Bożego Narodzenia. Śmiejemy się, że po niej, jakby człowiek nieba zasmakował.
Czy Wy też lubicie "swojskie" truneczki?
O tym się mówi: Ministerstwo Zdrowia ma dobre informacje na temat epidemii. Jest najnowszy raport resortu, statystyka nastraja optymistycznie