To najczarniejszy scenariusz, jakiego nikt nie bierze pod uwagę. Nie życzę czegoś takiego innym matkom.

Musiałam pochować własnego syna, spełniłam jego ostatnią wolę

Zacznijmy od początku. Mam na imię Krystyna, mam 42 lata. Swoją historię opisałam na łamach portalu Polki. Byłam kochającą matką, której dziecko narodziło się po latach starań, choć lekarze już załamywali ręce.

Udało się dzięki Matce Bożej Częstochowskiej. Wysłuchała naszych modlitw i miesiąc później zaszłam w ciążę. Razem z mężem byliśmy przeszczęśliwi! Damian od zawsze był bardzo grzeczny, mądry i zawsze uśmiechnięty.

Źródło: Youtube
Źródło: Youtube

Nasz syn był dobrym uczniem, chciał zostać prawnikiem. Nagle, przed maturą, w rozmowie wyznał, że chciałby, byśmy, gdy umrze, przekazali innym jego narządy. Zganiłam go za takie czarne myśli.

Wtedy Damian uspokoił mnie, że po prostu niedawno mówili o tym na szkolnej lekcji. Nasz syn miał zaledwie 19 lat, świetnie zdał maturę i dostał się na prawo. Wybraliśmy się razem w Tatry, a Damian zafundował nam wakacje w zamian za nasz trud, który wkładaliśmy w wychowanie syna.

Chętnie rozmawialiśmy ze sobą i spędzaliśmy wspólnie czas. Gdy wracaliśmy, byłam bardzo zmęczona, a Damian i mąż na zmianę prowadzili auto. Zasnęłam. Nagle obudziłam się, słysząc straszny huk i krzyk mojego małżonka. Szybko zemdlałam, odzyskałam przytomność dopiero w szpitalu.

- Wstrząs mózgu, złamana ręka i żebro, wyjdzie pani z tego – orzekł lekarz.

Zapytałam, co z mężem i synem. Lekarz niechętnie wyznał, że mój mąż doznał uszkodzeń miednicy oraz pęknięcia czaszki. Zaczęłam pytać o Damiana, ale doktor zawołał pielęgniarkę, która dała mi środek uspokajający, i powiedział, że jutro przyjdzie czas na odwiedziny dziecka.

Wstałam nagle, targana niepokojem, i chciałam zobaczyć Damiana. Pielęgniarki zawiozły mnie na wózku na oddział intensywnej terapii. Damian leżał tam, był w śpiączce, leżał podłączony do aparatury, taki bezbronny. Oddychał tylko dzięki respiratorowi, funkcjonował dzięki urządzeniom będącym wokół.

Źródło: Youtube
Źródło: Youtube

Lekarz oznajmił mi, że Damian w zasadzie już nie żyje i nie da się go uratować. Pytał o ostatnie życzenie mojego syna. Nie mogłam się otrząsnąć. Pielęgniarki zawiozły mnie do męża, bez słów zrozumiał, co się dzieje. Mąż zaczął płakać, a ja wróciłam do Damiana i wspominałam chwile spędzone z nim.

Wtem olśniło mnie. Damian chciał, by oddać jego narządy potrzebującym. Powiedziałam o tym lekarzowi, który z poważną miną przytaknął.

Po tygodniu od pogrzebu Damiana szłam odwiedzić męża w szpitalu. Gdy wchodziłam, lekarz Damiana położył mi dłoń na ramieniu. Oznajmił, że dzięki gestowi mojego syna przeżył pewien chłopiec, i zaproponował mi spotkanie z jego mamą. Zgodziłam się.

Kobieta serdecznie dziękowała mi za gest – dzięki wątrobie Damiana jej synem, Arek, przeżył. Pytała, jak może się odwdzięczyć, ale nie potrafiłam znaleźć słów, poprosiłam ją tylko, by odwiedziła grób Damiana.

I choć dalej czułam ogromny ból po stracie dziecka, byłam też szczęśliwa, że mój syn uratował komuś życie, i dumna z tak dojrzałej decyzji Damiana.

Przypomnij sobie o… GDAŃSK: ŚLUB W CZASACH PANDEMII. POMIMO OBOSTRZEŃ I KONIECZNOŚCI NOSZENIA MASECZEK, CHĘTNYCH NIE BRAKUJE. JAK TO OBECNIE WYGLĄDA

Jak informował portal Życie: BYŁA ŻONA DANIELA MARTYNIUKA POSTANOWIŁA REAGOWAĆ. CZY TO OZNACZA PROBLEMY DLA RODZINY MARTYNIUKÓW

Portal Życie pisał również o… WARSZAWA: BURMISTRZ JEDNEJ Z WARSZAWSKICH DZIELNIC MIAŁ KORONAWIRUSA, TERAZ SAM OSTRZEGA INNYCH. CO TAKIEGO MÓWI