Jak podaje "Wprost", podatek od deszczu obciąży dom jednorodzinny kwotą 900 złotych rocznie, natomiast spółdzielcze mieszkanie roczną kwotą około 700 złotych. To już kolejny temat z cyklu "podatek od podatku" lub wzrost podatków dotychczasowych.

Rządowe limity szokują obywateli

Analizując rządowy plan, można spokojnie załozyć, że podatek od deszczu będą musieli zapłacić wszyscy obywatele mieszkający na terenie Polski. Limit został bowiem zmniejszony z 3500 mkw do zaledwie 600 mkw. Oznacza to, że wystarczy, że będziemy mieli zabudowaną połowę działki, by fiskus miał prawo wyciągnąć rękę po nasze pieniądze.

Nie chodzi tutaj wyłącznie o budynek mieszkalny. W grę wchodzą także garaże, kostka brukowa, czy betonowy podjazd stanowiący mini parking. To państwu już wystarczy, by odciągnąć nam podatek od deszczu.

Samorządy apelują do rządu o wstrzymanie się przed tym podatkiem

W myśl projektu rządowego, to samorządy zobligowane będą do ściągania z ludzi podatku od deszczu. Samorządowcom takie rozwiązanie jednak mocno nie pasuje. uważają oni, że „podatek od deszczu to żadna walka z „betonozą”, a kolejna danina mająca łatać dziurawy budżet z ogromnym deficytem".

Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich zabrał głos w tej sprawie.

(Podatek od deszczu) Obejmie tysiące właścicieli domów jednorodzinnych, wspólnot, spółdzielni mieszkaniowych. I uderzy głównie w mieszkańców nowych osiedli, gdzie deweloperzy zabudowali i wybrukowali każdy skrawek ziemi. Dotknie szkoły czy szpitale. Samorządy będą musiały zinwentaryzować działki i wyliczyć podatek. Wymaga to gigantycznego nakładu pracy i środków.

Co sądzicie o ściąganiu z nas podatku od deszczu?

O tym się mówi: Gdańsk: zatrzymano prezesów jednej ze spółdzielni mieszkaniowych. Co się stało

Zerknij: Media obiegła informacja o zakażeniu koronawirusem jednej z pogodynek stacji TVN. Dorota Gardias miała zarazić się od własnej córki